Czekałam na ten film od premiery w styczniu. Trochę się obawiałam, że będzie pretensjonalny i spotkała mnie miła niespodzianka. Choć Lew trochę się miota, niepewny na czym się skupić, film naprawdę porusza. A bohaterowie angażują, głównie dzięki świetnemu aktorstwu Holbrooka i Moss, pomiędzy którymi jest prawdziwa chemia.
Pozwolę sobie wyrazić dość odmienną opinię; w filmie przykuwa właśnie spoistość wymowy i konsekwencja w pokazywaniu przewodniego motywu, którym jest oczywiście zniewolenie i wolność. Tak naprawdę to właśnie podążanie tą ścieżką czyni z tego filmu coś, nad czym warto się zastanowić. To nie zwykłe melo, gdzie pan kocha panią. To raczej większa próba uchwycenia motywu przewodniego, który brzmi: cała nasza egzystencja to próba ucieczki, która kończy się trafieniem do kolejnego więzienia. Niezły kawał ciekawego kina.