Przerwałem oglądanie po 2 godzinach, a jak nigdy dotychczas mam poczucie straconego czasu. Książka jest rewelacyjna, a jej adaptacja to jedno wielkie nieporozumienie i wielki zawód.
Może to dzieło wymaga zjarania albo innego wspomagania, natomiast te sztuczne monologi, ten pseudopoetycki pseudopatos recytowany intonacją ucznia, któremu zadano Inwokację do nauczenia się na pamięć, a teraz próbuje udowodnić, że się nauczył, to ponad moje siły.
Zdecydowanie odradzam adaptację, za to namawiam do lektury!!!
Proza Jerzego Żuławskiego (dziadka reżysera) faktycznie świetna. Szczególnie pierwsza część trylogii przypadła mi do gustu.
Film skupia się bardziej na drugiej ("Zwycięzca"). Ciekawy wizualnie, taki szalony, psychodeliczny i... kompletnie nieoglądalny. Zresztą został praktycznie niedokończony, ale to nie zmienia faktu, że oglądanie go przypomina narkotyczny odjazd. Czysty obłęd!
Fakt, że pseudododasz pseudoprzedrostek "pseudo" do pseudokażego pseudosłowa czyni twoją wypowiedź lekko nonsensowną. ;)
(Jest taki cytat Lema o meblowaniu. Dość dobrze wyjaśnia, dlaczego niektóre filmy dla niektórych widzów są nieoglądalne. Nikt nie ma z tym problemu, w sumie spośród widzów wychodzących z kina na tym filmie mniej mnie śmieszą ci, którzy robią to wcześniej.)
Jest też fajny cytat Lema o ludziach którym się wydaje, że są lepsi od innych bo podoba im się jakiś film a innym nie