z cyklu:
paris is burning,
się tli,
a bezpowrotnie,
or is this me, john wayne,
full kontakt,
wrze gąszcz od środka,
je suis very, very fatigue dzisiaj,
jednak rację miał niejaki john albo inny paul - working class hero is something to be..
na zawsze,
a nie, że jakieś tam, nie wiem,
albo inny marwel.
słowem, z życia w sprincie 2cztery7 na tamtejszym bruku ze wszystkimi otworami napozapychanymi a pełnymi stuków - dramaturgia tak zwanej zaciskającej się u szyi bohaterki pętli - zdąży czy nie zdąży, wróci czy nie wróci - czekając na coś co nieuchronnie nastąpi, a - w myśl prawa murphy'ego - bo nastąpić musi.
przeto wrażenia me porównywalne z filmem Krishna z roku 2015 bodajże - albo ze sceną otwierającą Poszukiwaczy Zaginionej Arki - wewnętrzne oscyloskopy na granicy parametrykalnego szaleństwa nie wytrzymują ciśnienia - że wciąż narasta, gotuje się, kipi i chlupta aż do spodziewanego a spektakularnego kolektywnie i indywidualistycznie - w warunkach tak zwanej doniosłej doczesności rangi nieomal najniższej - total mental brejkdałn dizastera,
czyli p jerdolnięcia.
reasumując - jeden z najbardziej najlepszych filmów akcji jakie przypercepowałem w tej dekadzie.