Podtekst filmu jest oczywisty: szarość i monotonia życia z blokowisku lat 70-tych. Od pewnego szablonu nie da się uciec, można natomiast zwariować. Kowalski w pewnej chwili sam już nie wie czy jest w swoim mieszkaniu czy Nowaka (mieszkania niemal identycznie umeblowane), mało tego, ma wątpliwości czy on sam jest Kowalskim, czy może jednak Nowakiem! Nawet skok po mleko z 15 piętra okazuje się skokiem z parteru. Gdzie więc jesteśmy? Odpowiedź jest prosta: jesteśmy w realnym socjalizmie. Identyczne bloki, mieszkania, meble, telewizory, garnitury, Syrenki na parkingu... Końcowa scena powala.. tłum facetów biega od jednej Syrenki do drugiej usiłując bezskutecznie odnaleźć swoją. Przezabawny film, polecam zwłaszcza tęskniącym za tamtymi czasami.