Jeśli nie masz ADHD i nie podobają Ci się postacie i kolorki biegające po ekranie jak kot z pęcherzem, jeśli w filmie cenisz sobie treść, a nie formę, jeśli lubisz oryginalne piosenki, a nie żerowanie na cudzych przebojach, jeśli masz dość tej samej historii o nieszczęśliwej, niespełnionej miłości, to nie jest film dla Ciebie. Tylko obsada - na czele z boską Nicole :) - pozwoliła mi dotrwać do końca.
Jak dla mnie film był świetny, dużo lepszy od np. Chicago, piosenki i kolory są jak dla mnie atutem. W każdym razie film na pewno nie jest kiczowaty, chociaż historia o miłości jest już oklepana, ale wykonanie jest świetne.
no, wybacz ale ten przesyt barw, aranżacje klasycznych piosenek, wplatanie w klimat XIX wiecznego Moulin Rouge współczesnych brzmień, nadpobudliwość postaci, i właśnie oklepana fabuła o och, jak wielkiej, nieszczęśliwej miłości, świadczy właśnie, że ten film jest kiczowaty.
ależ to klimaty Toulouse-Lautrec'a. żeby je poczuć trzeba zrozumieć... film jest arcydziełem w każdym calu.
też lubie ten musical, inny niż wszystkie, dobry scenariusz, dobre role Kidman i McGregora,
ten film zasługuje na wyższą ocenę
Ale w tym filmie kicz aż się wylewa, co oczywiście jest zamierzone. Kwestia gustu czy wejdziemy w tą konwencję przesytu czy ją odrzucimy. :)
jak narazie obejrzałam połowe filmu, i nic mnie jeszcze nie urzekło w tym filmie. Takie troszke głupkowate te ich wystepy i jakos nie przpeadam za musicalami. Ogólnie historia może jeszcze ujdzie :D niestety nie dotrwałam do końca, musiałam wyłączyć... może znajde okazje by dokonczyc i wtedy moze zmienie zdanie ale narazie film głupkowaty :) Także zgadzam się z Tobą Picard :P
Podobne odczucie miałem za pierwszym razem. Do momentu, jak Kidman idzie na noc do... tego bogacza. Wtedy wszystko się we mnie zmieniło. To jest niesamowita scena. I zmienia całkowicie ogląd filmu.
hmmm ... "jeśli w filmie cenisz sobie treść, a nie formę". No ależ przecież forma też jest ważna. Nie chcę się tu z nikim kłócić :) żeby nie było. Jak dla mnie film to sztuka ... i bez formy byłby niczym. Zastosowanie kolorów, oświetlenia, ujęcia kamery, montaż, kompozycja etc. Można opowiedzieć nawet tę samą historię na wiele sposobów, za pomocą różnych środków i nadać jej przez to świeżości. Oczywiście każdy może mieć swoje zdanie ... "jeśli masz dość tej samej historii o nieszczęśliwej, niespełnionej miłości" - oj tak .... czasami mam :P i jak dla mnie tylko "forma" może pomóc w takich sytuacjach :P.
widzę tu brak zrozumienia idei tego filmu, którą wyraźnie było przerysowanie form, postaci, klubu, historii o miłości, a trzeba przyznać że to się świetnie twórcom udało, i połączenie muzyki filmowej z przebojami muzycznymi też nie było bezcelowe. Racja, film jest kolorowy, wszystko lata, skacze, kręci się, biega, ale w tym haosie jest rewelacyjna gra aktorska, i opowieść o miłości. Film polecam, i ostrzegam, że mimo jaskrawości jaka go cechuje to budzi on też szereg innych uczuć i naprawdę wzrusza:))
być może masz racje - chociaż nie wiem czemu ludzie porównują go z Chicago wdodatku mówiąc że jest lepszy - całkiem inny film - jedyne co ich łączy to ten sam gatunek nic poza tym - poprostu są różne gusta do jednych trafi to do innych co innego ! Moulin do mnie nie trafił - za to Chicago Uwielbiam :)
Oba musicale są dobre nie wiem czemu je tak nisko oceniacie.Chociasz lepiej mi się podoba Chicago bo tam występuje mój ulubieniec. Ale w końcu obu daję 9/10.
Ten film jest kiczowaty aż do przesady i O TO W NIM CHODZI. To jest trochę jak z RHPS - albo się to trawi i będzie się wybitnie podobał, albo nie i w tym momencie szlag będzie trafiał ludzi podczas oglądania.
To jest kwestia podejścia - ja wziąłem poprawkę na to, że to będzie kiczowaty film na potęgę i dlatego naprawdę przyjemnie mi się go oglądało.
Lubie kiczowate filmy np Tarantina ale jednak gatunek miusical raczej ma najwiecej wspólnego z poważną sztuką, tańcem, śpiewem, muzyką i wolałbym gdyby nie robili z tego szopki ale coś doskonałego na poważnie, po kiczowatym Romeo miałem takie podejście jednak to mnie przerosło, chodzi mi o forme bo inne aspekty typu aktorstwo są na dobrym poziomie
Zgadzam się w zupełności. Chociaż dobrze wiedzieć, że MacGregor potrafi śpiewać i utwór "Roxanne" jest fenomenalny, to ja osobiście jestem trochę zniesmaczona denną fabułą i tym właśnie kiczem. Myślę, że Nostalgia Critic świetnie ujął wszystkie mankamenty jakie mi w tym filmie nie pasowały. Polecam jego recenzję z http://thatguywiththeglasses.com/videolinks/thatguywiththeglasses/nostalgia-crit ic.
wiecie cokolwiek na temat paryskiej cyganerii i klimatu, który panował w tamtych latach w paryzu?
Nie o to chodzi, chodzi o formę jak to zostało opowiedziane. Za dużo przeskoków tam było, za dużo dźwięków przeszkadzających w przekazie, za dużo przekrzykiwań- to już nie jest artystyczne. Ma się wrażenie, że reżyserowała to osoba z ADHD. Ja tam mam mieszane uczucia co do tego filmu tak szczerze, za gniota go nie uważam, ale sądzę że można było to lepiej zrobić.
Ale w/g mnie sztuki nie powinno oceniac sie w ten sposób, Rezyser ma zamysl i go realizuje. Pytanie do jakich ludzi to trafia. To tak, jak by powiedzie, że Mona Lisse można było namalowa lepiej.
Mylisz pojęcia tutaj. Nie to miałam na myśli - a uwierz mi skończyłam szkołę plastyczną i coś wiem o sztuce. Jak już napisałam, na początku filmu za dużo jest przeskoków w akcji, nie wiem jak to dobrze opisać, ale każdy komuś zdaje się wpadać w paradę, i to się często gęsto pojawia. Całkiem niepotrzebnie. Psuje to odbiór fimu. Dlatego zachęcam do recenzji Nostalgia Critica, bo on był w stanie to konkretnie pokazać i nazwać "co jest z tym filmem nie tak".
A jest z nim kilka rzeczy nie tak.
Generalnie z musicalami jest różnie, niektóre się udają( Upiór w Operze) niektóre nie( Mamma Mia!). I przy Moulin Rouge mam mieszane uczucia, bo w połowie jest zły w połowie dobry. Ma dobą obsadę, ale znowuż myślę, że to raczej wina reżysera, że tą pierwszą część spartoczył (boleśnie się ją ogląda) , bo ta druga jest naprawdę udana.
Chyba nie dam rady przebrnąć przez tego Nostalgia Critica, za bardzo mnie drazni. xd Nie potrafię sie ustosunkowac do tego co piszesz, bo widocznie inaczej odbieramy film, a co za tym idzie sztukę. Nie jest tez wazne wykształcenie, ale po prostu pogląd i w tym wypadku gust filmowy. Odbieramy film w ten sposob jaki jest nam podany, i nie mozna gdybac czy ktos moglby go zrobic lepszym. Byłby na pewno inny i w tym wypadku moze Tobie bardziej przypadł mi do gustu, a mnie z kolei by sie nie podobał. Jak dla mnie pierwsza czesc, jak i ta druga (dzielenie tego filmu jest bez sensu, bo tworzy on jedna, spojna calosc) jest wlasnie taka jaka powinna byc i jaka pewnie chciał, aby była sam rezyser. ;)
No a dla mnie to on wymienił wszystkie mankamenty filmu jakie mi nie pasowały. Szkoda, że nie możesz przebrnąć, bo to co mnie najbardziej przeszkadzało było na samym początku. I owszem "jak ja bym to zrobiła" jest bezpodstawnym gdybaniem, ale... No cóż, w zasadzie powiedziałam już wszystko co myślę powinno być powiedziane o tym filmie, ma mankamenty ale i atuty.