Moglby ktos wyjasnic ta scene z indianami ? Dlaczego oposcili w popłochu wyspe? Pewnie chodzi o jakis motyw z białym człowiekiem, przeciez czlowiek ktory chcial robic z nimi interesy zawisł ? A moze tylko niepotrzebnie doszukuje sie glebszego sensu ? :)
Film rewelacyjny, swietne zdjecia i gra aktorska, muzyka jednak była srednia... No i głowny bohater spotykał na swojej drodze zdecydowanie za duzo dobrych ludzi, przeciez znajdowal sie w ciezkim wiezieniu dla najgrozniejszych kryminalistow a tu sami dobrzy ludzie - troche nierealistycznie :)
[możliwe spoilery!]
Wczoraj obejrzałam Papillona po raz trzeci, ale pierwszy raz po przeczytaniu wcześniej książki i oczywiście uderzyło mnie wiele zmian fabularnych, a wśród nich scena z Indianami. W prawdziwej historii Papillon po paru latach (nie pamiętam, może 2-3?) odszedł z tej wioski i później wyrzucał sobie, że popełnił błąd, bo był tam szczęśliwy (choć oczywiście brakowało mu jego cywilizacji, języka, ludzi z jego środowiska itp), a został potem, jak wiadomo, złapany. Może w filmie nie do końca dało się oddać wewnętrzne rozterki bohatera, tym bardziej, że jego życie wśród Indian zostało przedstawione bardzo skrótowo i bez dialogów, i zdecydowano się na odwrotny ruch - że to Indianie odchodzą, może w obawie przez konsekwencjami, jakie mogły ich czekać za zabicie białego człowieka? A może jako poławiacze pereł musieli się przemieszczać? Nie mam pojęcia, chciałam tylko wyjasnić, jak to wyglądało naprawdę ;)
Niestety nie można edytować, a chciałam jeszcze odnieść się do zdania na temat spotykania na swojej drodze dobrych ludzi. Myślę, że na ten temat można snuć bardzo, bardzo wiele teorii. Po pierwsze, wszyscy więźniowie znaleźli się w tej samej sytuacji, w ciężkim więzieniu, oddaleni tysiące kilometrów od Francji. Tylko wspólnie można było coś zdziałać przeciwko systemowi. Poza tym, jakkolwiek nie znam się na więziennej subkulturze, to wydaje mi się, że tam funkcjonuje specyficzny kodeks etyczny i więźniowie, gdy oczywiście mają ku temu powody (bo Papillon też opisywał różne historie, zdrady itp) potrafią zachowywać się wobec siebie bardzo honorowo, bo takie poukładanie wzajemnych relacji pomaga jakoś zorganizować codzienne życie i rzeczywistość wokół, która sama w sobie jest dość wypaczona. W końcu, pewnie wielu postronnych ludzi - ale to już bardziej motyw z książki - zdawało sobie sprawę z tego, jak bardzo nieludzki jest ten system, niezależnie od tego, jakie przestępstwa zostały popełnione. Ale to już jest temat do kryminologicznych dyskusji na temat systemów penitencjarnych :)
Snem, po którym został mu woreczek pereł?
Co do dobrych ludzi, dodałbym jeszcze, że trafiali do takich więzień nie tylko mordercy. Dega był fałszerzem np. Nie mówię, że fałszerz to dobry człowiek, ale nie każdy musi być pozbawiony ludzkich odruchów. Zresztą jest pewnie coś takiego jak solidarność ludzi będących w takim samym, ciężkim położeniu. W towarzyszach niedoli chyba rodzi się jakiś rodzaj więzi, wzajemnej odpowiedzialności, nie mówiąc o udzieleniu pomocy. Spotkał też ne swej drodze wielu, którzy dobrymi ludźmi nie byli i go oszukali zwyczajnie.
Na faktach, to autobiografia Henriego Charriere :) naprawdę genialna powieść, trzyma w napięciu, nawet jak oglądało się wcześniej film, tak wiec polecam ;)
Książka na faktach,czy też nie ,nie ma to znaczenia w filmie,a dlaczego nie ma ,bo to książka,a nie film,który jest przeważnie o wiele słabszy niż 'papierowe wydanie".Proszę o nie porównywanie ,bo to jest bez sensu.Dużo osobników to czyni,a potem są kłótnie na forum. Książka to książka,film to film.
papillonowi zarzuca sie ze wiele watkow bylo zmyslonych lub ze przypisywal sobie zdarzenia ktore w rzeczywistosci przytrafialy sie innym wiezniom.chareierr mial opinie gawedziarza i w/g badan francuskich okolo 10% tego co napisal jest prawda z tego co sam przezyl .smutne ze nie wiadomo co dalej z louisem dega , wiadomo tylko ze zmarl w kolonii
W tamtych czasach tj. przełom lat 30/40 w tamtym rejonie wśród biednych ludzi chęć pomocy nie była taka niezwykła. W dzisiejszym świecie konsumpcjonizmu każdy dba o swoje interesy i nie ma czasu pomagać innym... Taki też wniosek zawarł Papillon w swojej książce. Aparat sprawiedliwości jest dzisiaj tak rozbudowany, że odpowiedzialność karna za pomoc zbiegowi jest niemal pewna. Dodatkowo na pewno nie brakowało mu uroku osobistego.