1. Artefakt pozaziemskiego pochodzenia wyłania się z pustyni w Butanie, by zniszczyć życie na Ziemi (ale najpierw wskrzesić paru zmarłych i wyleczyć nieuleczalne choroby).
2. Artefakt rozmyśla się i jednak nie niszczy życia na Ziemi.
Pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami mamy dwie godziny zapychaczy, takich jak sztampowe rozmowy gabinetowe, gdzie niekompetentne przygłupy w garniturach raczą nas mdłymi gadkami, które słyszeliśmy już tysiące razy w tego typu filmach ("Ludzie nie mogą się dowiedzieć, bo wybuchnie histeria", "Polecą nasze głowy" i oczywiście "Tak, panie prezydencie" w obowiązkowej rozmowie telefonicznej z głową państwa). W zasadzie scenę narady przy eliptycznym stole można by już w takich filmach wstawiać na zasadzie kopiuj-wklej.
Są do tego jakieś rozgrywki międzynarodowe, wybuchy, pościgi (a nie, o dziwo pościgów nie ma), strzelaniny. Tylko sensu w tym wszystkim jakoś brakuje.