Z jednej strony mamy złego burmistrza Browna, dla którego liczy się tylko zysk i władza. Nie dba więc on o naturę, a park planuje wyciąć, żeby za nim zarabiać, kompletnie nie przejmuje się zagrożonymi gatunkami i nie dba o naturę.
Z drugiej mamy całą resztę ekipy ze strażnikiem Smithem na czele, tuż obok niego Rachel, która rzekomo jest aktywistką. Bardzo przeszkadzało mi w tym filmie, że nie propaguje on postaw pro środowiskowych, ale właśnie wciąż działania, które powinniśmy usunąć z naszego życia:
- fajerwerki w środku parku - ja rozumiem, że film jest z 2010 roku, ale to, że fajerwerki są złe, wiemy nie od dzisiaj, a wystrzeliwanie ich w środku parku może mieć tragicnze skutki dla zwierząt,
- psy puszczane luzem w środku parków,
- straszne śmiecenie: coś się rozsypało w środku lasu? Okej. Maszyna Yogiego wpadła do rzeki? Okej. Ponton został na drzewie? Okej.
- drukowanie ulotek i wciskanie ich wszędzie na siłę.
Ja rozumiem, że kino familijne, więc ktoś może powiedzieć, że to film, który nie musi być pod każdym względem świetnie dopracowany, ale kurczę, właśnie dlatego, że oglądają go dzieci, to powinien być wychowawczy, a nie pokazywać czy wręcz promować jako dobre zachowania wręcz patologiczne i kompletnie niesłużące ochronie środowiska.