PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=610244}

Miłość

Amour
7,7 47 520
ocen
7,7 10 1 47520
8,0 38
ocen krytyków
Miłość
powrót do forum filmu Miłość

Haneke sam zaprasza do takiej interpretacji, jeżeli zapytany o prywatną definicję kina mówi :
''kino to dwadzieścia cztery kłamstwa na sekundę.''
Chodzi o przedostatnią scenę, gdy Georges drzemie na kanapie/łóżku
i słyszy brzęk naczyń mytych przez Anne. Potem ubierają się i wychodzą z domu.
Gdzie idą? Tutaj nie ma pewności, być może idą do filharmonii na koncert tego chłopca.
A wszystko to, co przedtem, było marzeniem sennym pana Laurent leżącego na kanapie/łóżku.

Ktoś powie, że to niesamowite, niemal niemożliwe, żeby mieć tak wewnętrznie spójny i realistyczny sen.
Ale też należy zwrócić uwagę, jak niesamowity, niemal niemożliwy jest zakres wyobraźni Georgesa.
Raz opowiada on pewną historię o tym, jak wzruszył się, opowiadając obejrzany film koledze. I mówi, że pamięta emocje, nie pamięta opowiadania.
Jakby Haneke usprawiedliwiał zabieg zrobieniu filmu z czyjegoś snu przed oskarżeniami o marginalność takiej historii. Nie chodzi o historię - prawdziwa czy nieprawdziwa,
nieważne - i tak pamiętać się będzie tylko emocje.

Kim jest więc ten Georges? Wspaniałym kłamcą. Wybitnym oszustem, który wprawił się w oszukiwaniu samego siebie.
Wybitnym umysłem, którego fantomy pomylić można z rzeczywistością, a który żywi się i pasjonuje opowiadaniem i kłamstwem.
Jest też więc wielkim artystą, który kocha i wyznaje sentencję G.Bruno : se non e vero, e ben trovato.
Jak radzi sobie ze śmiercią, z jej widmem (widmo wisi, bo Georges za młody już nie jest) ? Cóż, on robi to, co kocha. Jego jedyną bronią przeciw śmierci okazuje się opowiadanie historii. To daje wg niego możliwość chwilowej ochrony przed śmiercią. i tutaj każdy sam musi ocenić, czy obroną skuteczną.

Snucie narracji daje władzę, tak uważał i dlatego właśnie w tym śnie na chwilę przed uduszeniem...
Na chwilę przed uduszeniem Anne, Georges opowiadał jej historię. Właśnie tak.

Dlatego Georges jest zastępnią artysty, a także dlatego film ten jest skończonym arcydziełem.
Tytułowa Miłość jest miłością do opowiadania, do snucia historii. Do wszystkich form ich rozwijania - poprzez pisanie listów (George robił to też), poprzez głośne ich czytanie,
poprzez obrazy, poprzez sen. Wreszcie jest to więc film o miłości do sztuki. O miłości do filmu, który daje wyjątkowe możliwości narracyjne, co fantastycznie w tym filmie
wykorzystuje Haneke.

Interpretacja sentencji ars longa, vita brevis, tak, jak rozumie tę sentencję Haneke.
Doskonałość. I ten paroksyzm szczęścia i wzruszenia, który powoduje Georgesem..., który każe mu opowiadać.
Był do poczucia ten paroksyzm, tkwił gdzieś w tych ostatnich scenach.

użytkownik usunięty

Użytkownikowi clerks dedykuję.

ocenił(a) film na 10

uprawniona i spójna interpretacja, a w dodatku bardzo ciekawa :)

ocenił(a) film na 10

podpisuję się pod dedykacją-ciekawa interpretacja.

ocenił(a) film na 8

chmm

ocenił(a) film na 10

Twoja interpretacja jest ciekawa i -muszę przyznać- bardzo przekonująca. Teraz nareszcie wszystko układa mi się w jedną całość. Film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Rzeczywiście po jego obejrzeniu nie jestem w stanie dokładnie opisać każdej sceny, ale doskonale pamiętam uczucia, jakie podczas seansu mi towarzyszyły. Pojawił się na pewno niepokój oraz przygnębienie, bo historia z takim własnie zakończeniem do szczęśliwych nie należy. Przede wszystkim jednak w głowie zrodziła się myśl : co ja zrobiłabym na miejscu tego staruszka? Film porusza bardzo ciekawy temat i chcąc nie chcąc zmusza do refleksji. Na szczególną uwagę zasługuje doskonała gra aktorów, którzy pomimo swojego wieku z wielką starannością i dokładnością przekonująco odgrywają swoje role. W dzisiejszym kinie rzadkością jest fakt, że tocząca się w filmie akcja nie jest oparta na jakiejkolwiek ścieżce dźwiękowej. To zjawisko w powyższym filmie zauważyć jednak można. Mogłoby się wydawać, że jest on przez to jedynie suchą historią dwojga staruszków i to o bardzo długim wstępie. Myślę jednak, że reżyser celowo pokazuje nam życie naszych bohaterów dzień po dniu , byśmy mogli zobaczyć niezwykłą więź, która ich łączyła i jeszcze bardziej zszokować końcową decyzją Georgesa. Jak już wcześniej wspomniałam film wywarł na mnie ogromne wrażenie , ale z pewnością nie otrzymałby miana arcydziela, gdyby nie Twoja interpretacja, która dopełniła mi całość.. Dziękuję więc za nią , a film serdecznie wszystkim polecam;)

Z grubsza to kupuję. Nie zauważyłem, żebyś włączył do interpretacji sen samego Georgesa, kiedy wychodzi na korytarz (w końcowej scenie też wychodzi!), a za chwilę we śnie dusi go czyjaś ręka. A w końcu on udusił żonę. Nie nasuwa mi się wniosek, ale w tym skojarzeniu też coś może być.
Żeby ta interpretacja nie była ortodoksyjna, powiedzmy, że mówimy tu raczej o poetyce, której Haneke użył do wyrażenia tego, co chciał. Tak sobie pomyślałem na seansie, że nadrzeczywistość pojawiająca się w filmie wpływa na szczerość opowiadania o cierpieniu - do opowiedzenia o nadzwyczajnym cierpieniu, dobrze jest wyjść poza rygor realizmu. Zresztą do reżyserów jednoznacznych Haneke nigdy nie należał.
Co do miłości do opowiadania: nawet kiedy udusił już żonę i nie ma komu opowiadać, snuje na kartkach swoją opowieść...

ocenił(a) film na 8

1. Przeczytalem z zainteresowaniem Twoja opinie, ale uwazam, ze jest to nadinterpretacja.
2. Moim zdaniem w scenie na ktora sie powolujesz Georges czeka na samobojcza smierc; po uduszeniu Anny uszczelnia drzwi tasma by zagazowanie bylo skuteczne. Czekajac na wlasna smierc "slyszy" zone krzatajaca sie po kuchni, a gdy przychodzi koniec nastepuje symboliczne spotkanie, "wyjscie", "polaczenie" z zona. Do mieszkania wchodzi corka. Wita ja pustka, towarzyszy echo jej wlasnych krokow.... koniec filmu.

Jednak nie upieram sie przy swoim widzeniu tego filmu.
Na tym chyba polega wiekosc Sztuki, ze zostawia pole do eksploracji jej kolejnych pokladow pozwalajac konsumentowi/odbiorcy na wlasna interpretacje/odczyt. Nawet wowczas kiedy owa interepreacja jest zupelnie niezgodna z intencja tworcy, kiedy konsument opacznie rozumie, zwyczajnie nie nadaza, lub wrecz ma zbyt mala wiedze, zeby odczytac wskazowki umieszczone przez Tworce w jego Dziele. Sztuka/Dzielo ma budzic emocje, niepokoic, draznic, pobudzac do myslenia. Ten film, chociaz przeraliwie ciezki taki wlasnie jest. Dotyka istoty czlowieczenstwa, mowi o naszej godnosci w obliczu tego co nieuniknione. Pokazuje jak bardzo jestesmy nieprzygotowani na ten koniec. Mierzy sie z tabu jakim jest dla nas zmiana pieluchy wlasnej matce (zonie), radzenie sobie z fizjologia umierajacej osoby. To memento mori.

ocenił(a) film na 9
dzejzor

Bardzo delikatnie to ująłeś, ale zgadzam się z tym, że interpretacja filmisty jest przesadzona. Heneke w swoich filmach raczej nie używa symboliki snu. Mistrzem w tej dziedzinie jest oczywiście David Lynch, a jak wiadomo obydwu twórcom jest raczej nie po drodze ze sobą.

ocenił(a) film na 9
dzejzor

Również uważam, że interpreracja całego filmu jako snu Georgsa, chociaż ciekawa to jednak przesadzona. Samą końcówkę interpretuję jednak jako odwrócenie ról- rozpoczęcie historii na nowo, kiedy to Anne jest w formie, a Georges wyraźnie widać, że podupada na zdrowiu. Może to taki celowy zabieg żebyśmy zastanowili się, czy Anne w obliczu demencji męża zachowałaby się tak samo? Po pierwszym udarze sami nawet przeprowadzili rozmowę, w której Anne nie chciała by wzajemnie się męczyli a Georges zapytał się jej co ona zrobiłaby na jego miejscu. W tym momencie ważny wydaje mi się także sen Georgesa, w którym budzi się, gdy dusi go kobieca ręka starszej kobiety ( Anne?). Pewnie śmierć była dla Anne ulgą w cierpieniu, ale czy taki sposób był odpowiedni ? Czy my mamy prawo oczekiwać od kogokolwiek żeby ulżył nam w cierpieniu? Georges ze swojego snu budzi się przerażony, i tak samo przerażona była Anne kiedy naturalnym ludzkim odruchem jest próba złapania powietrza, i jakakolwiek obrona mimo, że brak jest zupełnie sił...

ocenił(a) film na 10
dzejzor

Oczywiście zgadzam się z Tobą, to jest zdecydowanie nadinterpretacja. W skrócie sam film jest ciężki, gra aktorska świetna a jego wydźwięk stosunkowo prosty do zrozumienia. Zabrakło mi tylko jednego aby ten film mógł zostać nazwany przeze mnie arcydziełem, więcej tej wspaniałej muzyki....

ocenił(a) film na 8
johnny111115

Moim zdaniem brak muzyki rozumianej jako sciezka dzwiekowa filmu jest arcymistrzowskim posunieciem. Surowemu, do bolu realistycznemu obrazowi, towarzysza praktycznie tylko naturalne dzwieki (poza sekwencja koncertowo-muzyczna tlumaczaca, kim jest bohaterka). Ten surowy, ascetyczny realizm kaze sie nam skoncentrowac na zasadniczym przeslaniu filmu.
Moze ow brak muzyki byl pomyslany przez Hanekego jako rodzaj "muzycznej" przeciwagi dla innego jego filmu "Pianistka", gdzie muzyki jest cale mnostwo, gdzie muzyka gra jedna z glownych rol.
W "Milosci" jest inaczej.

dzejzor

Masz dużo racji, mnie się nasuwa stwierdzenie, że Anne i Georges sami byli muzyką - przez to, że nią żyli, przez to jak żyli i jak się kochali - jak odnosili się do siebie.
Zbyt rozbudowana oprawa (scenografia, kostiumy, muzyka) zadziałałaby na niekorzyść filmu - rozpraszałaby uwagę widza od sedna obrazu, mogłaby "przesłodzić" i złagodzić wymowę dzieła
i myśli Heneke... komuż chce się śpiewać w obliczu życiowych tragedii...
A tak na marginesie, czytając wielość interpretacji i widząc jak interpretatorzy uparcie łagodzą wydźwięk filmu, myślę, że mało który widz przeżywa bezboleśnie konfrontacje z tym szorstkim
i gorzkim filmem.. Powracające od lat pytanie o to czym jest godna śmierć dalej pozostaje bez odpowiedzi...

ocenił(a) film na 10
dzejzor

Film jest idealny, brakowało mi muzyki może przez tą huśtawkę emocjonalną po filmie. Mogłem się najpierw przespać :P

ocenił(a) film na 2

!!!
Przesadzona interpretacja?! Jeżeli jest spójna, to jest genialna. Skorzystam jutro ze swojego reżyserskiego wydania i obejrzę jeszcze raz. Filmista: chapeau bas!

użytkownik usunięty
kaligulainpoland

Już nie kokietuj, że nie masz pirata, tylko jakąś reżyserską wersję z autografem :-)))))
Choć przyznam,że mnie tym rozśmieszasz i dziękuję :-)

Ktoś pisze wyżej, o tym, że nie piszę o śnie w śnie Georgesa (korytarz i woda po kostki). Ok, ale przecież zdarza się czasem - choć nieczęsto - że śnimy sen w śnie. A co do symboliki snu, to sorry, ale ani Lynch, Resnais ani ktokolwiek inny nie ma monopolu na symbolikę snu, bo tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak poetyka snu. Bo może ci się przyśnić fabryka różowej czekolady, w której pracują łosie. Coś niezwykłego, fantastycznego w każdym razie.
A może też przyśnić ci się na przykład smażenie mielonych. Coś realistycznego, zwykłego w każdym razie.
I co jest bardziej snem? To i to jest snem. Snem może być i film Lyncha, i film Hanekego.
Więcej nawet, zdaje mi się, że dzięki snom Hanekego łatwiej jest uwierzyć w sny Lyncha.

A jeszcze odnośnie zaklejania taśmą... Cóż, to faktycznie mogłoby zepsuć spójność. Ale nie psuje, bo strażacy nie znaleźli w mieszkaniu ciała Georgesa. A po co miałby otruć gazem martwą już przecież Anne?

ocenił(a) film na 8

tasma/samobojstwo - to skrot, element jezyka filmu; Haneke podobnie jak wielu innych chetnie siega po ten srodek: w "Bialej Wstazce" nie widzimy sceny chlosty dzieci pastora, ale mamy bliska 100% pewnosc, ze sie odbywa, w "Funny Games" nie ma sceny mordu syna bohaterow filmu, ale ponownie mamy prawie 100% pewnosci, ze ow ma miejsce; unikanie doslownosci to sposob na uruchomienie wyobrazni widza, ktora czesto (wyobraznia) jest bardziej "tworcza" niz autor scenariusza/rezyser; oczywscie moim zdaniem, bo nie chce Ci odbierac Twojego wiedzenia, ktore jakkolwiek interesujace, jest moim zdaniem falszywe;
GENERALNIE: posuwanie sie zbyt gleboko w probach interpreacji moze prowadzic na manowce; posluze sie przykladem, ktory akurat przychodzi mi do glowy (po odsluchaniu trojkowej listy wszech czasow): "Stairway to Heaven" Cepow; przez lata dociekano (lacznie ze mna) o czym jest txt, jest o niczym jak wreszcie sami przyznali, i jeszcze o Cepach, kiedy owczesny swiat muzyczny zachodzil glowe jak uzyskali charakterystyczne brzmienie perkusji Johna Bohnana w podczas jednej z "domowych" sesji nagraniowych (bylo przyjete wynajmowanie domow, gdzie odbywalo sie "zgrupowanie" polaczone z nagraniem) po latach wyszlo na to, ze nie mieli gdzie wstawic zestawu perkusyjnego, wiec ulokowali go w klatce schodowej i stad to "glebokie" brzmienie; wniosek: nie dziel wlosa na 4, bierz rzeczy jakimi sa, bierz na klate sile przekazu, prawde, ktora im prostsza tym mocniesza, bolesna, jak w "Milosci"...

użytkownik usunięty
dzejzor

Cóż, ja mogę tylko polecić kontrargument dla zeppelinów- ostatnia scena z filmu The Passenger.
Oczywiście, masz rację, gdy mówisz, że posuwanie się zbyt głęboko w próbach interpretacji może prowadzić na manowce. Że czasem nie ma co dzielić włosa na czworo.
Że czasem palenie cygara to po prostu palenie cygara, a nie zaspokajanie swoich seksualnych potrzeb oralnych, jak powiedział raz Freud.
Jest jednak jasne, że pierwsze i ostatnie sceny zostawiają margines na naszą wyobraźnię.
Gdyby napisać tylko o tym, co było widać na ekranie to wyszłoby nam, że to, co zrobił Georges na końcu filmu nie jest wyjaśnione bezpośrednio.
A przecież można to było przedstawić jasno i niewątpliwie. Pierwszy lepszy dokumentalista dałby radę.
Lecz Haneke nie zrobił tego jasno i niewątpliwie. Moim zdaniem właśnie w tym celu, aby falsyfikacja
takich 'przesadzonych' interpretacji jak ta moja była niemożliwa.

Nie znaleźli jego ciała, żebyś się na początku nie domyślił, że nie żyje. Zauważ, że okno w sypialni było otwarte, zanim strażacy tam weszli, zatem źródłem niemiłego zapachu mogło być coś jeszcze innego.

ocenił(a) film na 8
nigris

Masz racje. Pokazanie ciala Georgesa po wejsciu strazakow byloby zbyt doslowne, lopatologiczne, zabijajace cala opowiesc. Dopiero ostatnie sceny, kiedy Georges okleja tasma drzwi, przypominaja nam, ze takie oklejone drzwi widzielismy na poczatku filmu, a poczatkowe par force wtragniecie strazakow polaczone z natychmistowym otworzeniem okien, wietrzeniem mieszkania, nie pozwala na jakakolwiek watpliwosc co do przebiegu zdarzen.
Moim zdaniem smierdzial tylko gaz. Georges byl w zbyt dobrym ukladzie ze swoim concierge (i jego zona; te zakupy, kasa, wyrazy podziwu itd.), zeby ci nie zauwazyli braku aktywnosci Georgesa przez okres dluzszy niz 48 godz.

Ostatnia scena z córką przechadzająca się po pustym i wysprzątanym już mieszkaniu burzy interpretację filmu jako snu Żorża. Na szczęście.

użytkownik usunięty
Spiros

Nie.
Są dwie sceny w filmie, które są 'realne' i nie są snem żorża.
Są to sceny : pierwsza i właśnie ostatnia. Wszystko, co pomiędzy mu się przyśniło.
Ale fakt, nie doprecyzowałem tego.

Film jest ładniejszy bez twojej interpretacji. Zwłaszcza bez akapitu tłumaczącego tytuł. Z jakiegoś powodu miłość między tymi dwiema starszymi osobami wydaje mi się bardziej przekonująca niż to, co sobie wydumałeś.

użytkownik usunięty
nigris

O jakim ładniejszym filmie piszesz? O tym, w którym Anne dostaje paraliżu jednej strony ciała, o tym samym, w którym wypluwa karmiącemu ją mężowi wodę w twarz ? O tym filmie, w którym mąż musi słuchać bezładnego jęku żony wtedy, kiedy ona chce coś powiedzieć?
Czy kiedy piszesz ''ładniejszy'', masz na myśli ten sam film, w którym Anne próbuje popełnić samobójstwo, ale nie daje rady, bo jest fizycznie zbyt słaba, by choćby temu podołać?
A może to, co czyni ten film ładniejszym, to ta ładna scena, kiedy Georges dusi swoją bezwładną fizycznie i intelektualnie żonę?
Masz rację, to bardzo ładny film.
A tak na serio, to czy nie jest ładniej uznać,tak jak ja proponuję, że to wszystko to był okropny koszmar senny ?

Kiedy piszę "ładniejszy" mam na myśli te wszystkie sceny, które przywołujesz oraz pozostałe, ale głównie całość filmu wraz z tym, co nie jest tylko naturalistycznym pokazaniem cierpienia. Może powinienem jednak użyć słowa "piękniejszy", bo bycie pięknym wydaje mi się całkiem normalną właściwością dzieł sztuki, nawet jeżeli rzecz jest brzydka estetycznie.
Uznanie tego, co proponujesz jest z pewnością ładniejsze dla ciebie. Moim zdaniem film tego nie potrzebuje. Ale w sumie dobrze, że się podzieliłeś swoją interpretacją, bo na pewno będzie bardzo użyteczna dla fanów Nolana i Scorsese.

>>A tak na serio, to czy nie jest ładniej uznać,tak jak ja proponuję, że to wszystko to był okropny koszmar senny ?

Można by tak uznać gdyby to był polski albo hollywoodzki moralizatorski gniot. Ale to jest Haneke.

użytkownik usunięty

Jeżeli Haneke wybiera film fabularny, zgadza się na konsekwencje tego wyboru.
Mógł nakręcić przecież dokument bądź paradokument, gdyby uniknąć chciał różnych interpretacji.
Jednak w momencie, w którym wybiera film fabularny, świadomie akceptuje wielość interpretacji.
Jest więc jasne, że z jakiegoś powodu zależy mu na niej i że woli tą wieloznaczność od jednoznacznych dzieł propagandowych/dokumentalnych/paradokumentalnych i wszystkich innych, których cechą jest jednoznaczność.

Słuchajcie, a o co chodzi z tym gołębieniem / tymi gołębiami? No i historią na kartce, gdzie pisze o nich?
I ciekaw byłbym wytłumaczenia tego wątku zarówno w interpretacji filmu przez filmistę, jak i w odbiorze filmu dosłownym, nie-wyśnionej.
Z góy dziękuję.

użytkownik usunięty
fkrawczyk

Ja mogę tylko napisać, że nie wiem o co chodziło z gołębiami.
Być może jakieś pożegnanie, spokojne i bez emocji.

ocenił(a) film na 8
fkrawczyk

Nie pamietam juz co Georges pisal na kartace, natomiast o golebiu pisze (troche sie rozpisalem) ponizej. W moim przekonaniu interpretacja golab-gaz-okno jest spojna, ba!, jedyna wlasciwa:)

ocenił(a) film na 7

Ja po obejrzeniu również stwierdziłem, że wszystko to był jego sen. Nie rozumiem tylko sceny z gołębiem, może nie zbyt dosłownie... Spróbujesz mi wyjaśnić?

ocenił(a) film na 8
Jachu95

Takie lekko osowjone golebie czasami rzeczywiscie wpadaja do mieszkan, zwlaszcza do tych pomieszczen, ktorych okna wychodza na wewnetrzne podworko (nie ulice). Mialem takiego golebia. Byl utrapieniem dla mieszkancow kamienicy. Gdy znalazl sie w mieszkaniu trudno go bylo wyploszyc.
Georges lubi "swojego" golebia. Nie chce, zeby ten zginal razem z nim. Dlatego, kiedy podejmuje decyzje o samobojczej smierci stara sie wyploszyc zwierza z pokoju. Nie udaje mu sie, zostawia otwarte okno w pokoju w ktorym jest golab dajac mu szanse ucieczki, okleja tasma drzwi reszty pomieszczen, odkreca gaz...
"Mojego" golebia zezarl kot. Stal sie zbyt ufny pomimo, ze "wyprowadzalem" go do parku z nadzieja, ze nauczy sie latac, znajdzie sobie golabke-kolezanke (nie mam pojecia czy to byl chlopczyk, czy dziewczynka, zakladam, ze chlopczyk), wroci do swoich. Zawsze wracal (nauczylem go latac) wzbudzajac chwilowa sensacje wsrod przechodniow, kiedy niespodziewanie ladowal na moim ramieniu w drodze do domu (kamienicy). Teraz mam kota. Nielota.

ocenił(a) film na 7

szkoda, że jesteś usunięty, ale z chęcią dowiedziałbym się o źródle wg którego Haneke rzekomo zachęca do takiej interpretacji :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones