To niezwykle zmysłowy film, w którym przede wszystkim są rozmowy i bardzo sensualne sceny. Ale jest też film w filmie - dokument pokazujący, jak w czasie I wojny światowej Niemcy rozpylili gaz rozweselający - żołnierze niemalże umierali ze śmiechu. Nie bez przyczyny ten fragment znalazł się w Mektoub. W wielu scenach bohaterowie zachowują się tak, jakby właśnie znaleźli się pod wpływem tej substancji - żyją tak, jakby jutra miało nie być. Po prostu prawie zawsze się śmieją, kiedy tańczą, flirtują, piją, jedzą. Wygląda to jak niekontrolowana, a jednocześnie przymusowa radość. Są wakacje - bawmy się, nic nie jest ważne, nic się nie liczy, żyjmy "tu i teraz", kochajmy się, nie bacząc na skutki. Bohaterowie żyją tak, jakby jutra miało nie być. Nawet jedna z matek nakłania syna: "nie siedź w domu, korzystaj z lata, ze słońca, z wolności". I dla mnie to w dużej mierze o tym jest film, że młodość to tylko chwila, która zaraz minie, że trzeba ją wykorzystać na maksa, że wyłącza się myślenie. Ale pewnie są też konsekwencje, nie zawsze dobre. Ale o tym film już nie mówi ani słowa.