fajnie że keret, kilka winietowanych zdjęć starym analogiem i szczypta tego krzywego humoru, który u niego uwielbiam. jednak jako całośc nie zachwyca. czułem się jakby ktoś na siłę kazał mi się wzruszać, sentymentalne wstawki muzyczne tylko potęgowały wrażenie jakiejś nieokreślonej kwadratowości, trochę jakby prezent, z którego ktoś nie odlepił ceny. aktorzy pozostali jedynie aktorami, a całość niczym niesforna tapeta odrywa się od ściany konceptu. fatalna wilgotno-uczuciowa scena ze sprzedawcą lodów na końcu plastikową wisienką na mdłym torcie. ogólnie rzecz biorąc dramatu nie ma, ale gdybym cofnął się w czasie, drugi raz bym nie obejrzał