PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10019476}

Matka

Maĭka
5,2 17
ocen
5,2 10 1 17
Matka
powrót do forum filmu Matka

Bohaterka stara się o dziecko i zajmuje się reżyserią sztuk teatralnych. Trudno powiedzieć, w czym z tych dwóch rzeczy jest gorsza, ale scenariusz zakłada pochwalczy stosunek wobec niej, więc taki mamy na ekranie, chociaż oglądanie jej zachowania to wyliczanie tzw. czerwonych flag. To po prostu osoba, od której powinno się trzymać z daleka, z łatwością posługująca się postawą pasywno-agresywną, przekonana do tego, że jej wolno postępować w każdy sposób, póki ma wymówkę, cały czas robi też rzeczy, za które krytykuje innych. I tak dalej, tego jest mnóstwo. Jej niestabilność, emocjonalność oraz wywyższanie kwalifikują ją do leczenia psychiatrycznego.

Gdzieś w trakcie tego wszystkiego wymyśla program dla dzieci. Cokolwiek to znaczy, cokolwiek ma to dać i jakkolwiek ma działać, ale działa. Bohaterka zajmuje się dziećmi, wszyscy jej klaszczą, a ona z wiankiem we włosach zbiera gratulacje. Są jakieś sygnały, że te dzieci dzięki jej sztuce "otworzyły się", ale nie jest pokazane ani ich otwieranie, ani że były zamknięte, ani jak to działa, nic. Tańczą trochę i tyle, bo najważniejszy jest czołobitny stosunek filmu do swojej protagonistki przy jednoczesnym robieniu absolutnie wszystkiego, by na to nie zasłużyć.

I jest propozycja: zrób to samo, ale w Afryce. Sponsorzy tak chcą, jedziesz dzisiaj, co ty na to? Bohaterka się zgadza, na miejscu doznaje olśnienia, że w Afryce jest źle. W sensie, tragicznie. Ojcowie mający HIV ruchają własne dzieci, bo wierzą, że w ten sposób się wyleczą. I te dzieci umierają. Bohaterka oczywiście musi być najbardziej dramatyczna, księżniczka jedna, więc zamiast w racjonalny sposób opracować plan czy coś, to ona w taksówce pod wpływem impulsu zaczyna się drzeć na kierowcę, by ją wypuścił. I zostaje w Afryce, nie mając planu, nikogo nie informując. Dobrze, że nie wywołuje jeszcze poczucia winy w innych, że oni wyjeżdżają, kiedy w Afryce dzieci głodują, ale to by wymagało od protagonistki myślenia o innych chociaż raz w jej życiu.

W jaki sposób to leczenie sztuką i otwieranie dzieci ma pomóc i załatwić problem ojców ruchających własne dzieci? Nie mam najmniejszego pojęcia. Nie wiem nawet, czemu ona jest do tego najlepsza, skoro nawet w byciu panią reżyser teatralną jest dosłownie najgorsza. Ilekroć ją widzimy na próbach, to umie tylko gadać banały w stylu "musisz być bardziej", co wyraźnie frustruje aktorów. Jej występy zbierają marne oklaski. Nawet jeśli ta art-terapia miałaby sens, to czemu ona? Nie wiem. Wiem tylko, że jak przyjeżdża do chorego dziecka i oferuje pomoc, to dają jej mopa. Obawiam się, że nawet bycie salową ją przewyższa, bo taka szpitalna sprzątaczka musi mieć sporą wiedzę o procedurach, aseptyce i antyseptyce - ale no, przynajmniej bohaterka faktycznie coś robi.

Wierzcie mi - nie streściłem nawet połowy absurdów, które mają miejsce w tle, chociażby to zamieszanie z ciążą, które przewija się przez cały film. Ta produkcja ma syndrom "białego zbawiciela", który w pojedynkę naprawi problemy całego świata, on musi się zaangażować, bez niego wszyscy są straceni, on tu jest najważniejszy, on, on, on. A twórcy zachwycają się tym, jej odwagą i determinacją, nieustępliwością. Szkoda, że to nieustępliwość przed zdrowym rozsądkiem.

A najlepsze jest to, że ten film prezentuje prawdziwą historię. Nie tylko więc zrobiono zły film, to jeszcze napluto w twarz prawdziwej osobie, która faktycznie zrobiła coś dobrego, poprzez nieadekwatne przedstawienie jej życiowych dokonań. Gratuluję, gorszego obrazu na WFF nie widziałem. A byłem na "Uczcie"!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones