PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1468}
7,8 16 956
ocen
7,8 10 1 16956
8,2 29
ocen krytyków
Matka Joanna od Aniołów
powrót do forum filmu Matka Joanna od Aniołów

http://wyborcza.pl/1,75475,9321630,Matka_Joanna_i_prawdziwy_szatan___.html

ocenił(a) film na 10
el topo

ciekawy wywiad. nie podejrzewałem, że znana skądinąd pisarka może być aż tak zidiociała na punkcie feminizmu. to zakrawa na psychozę.

ocenił(a) film na 8
el topo

ktoś tu ma widać problemy ze sobą... co gender studies robi z ludźmi... kolejna do leczenia

el topo

Przecież "Matka Joanna" jawnie krytykuję sposób, w jaki kościół obchodzi sie z kobiecością. Wydawało mi się, że w tym filmie feministki są w stanie odmaleźć niejeden argument związany z nierównościami społecznymi, a Pani Chutnik wyjeżdża z tekstami, że "obleśny", "ohydny" i tak dalej. Co ciekawe, te same wojujące genderówy nigdy nie mówią podobnym tonem o filmach, powiedzmy, Almodovara, w których owych "oblesnych" scen jest o wiele więcej.

Może Pani chutnik przeszkadza po prostu fakt, że ten jeden z wybitniejszych polskich filmów nakręcił facet, nie kobieta. Cóż - trudno sobei wyobrazić, by Kawalerowicz mógł spojrzeć na kobiecość inaczej niż zmęskiego punktu widzenia, w końcu jest facetem. I generalnie: nie spodziewałem sie po tej kobiecie takich bzdur. Proponuje obejrzeć jeszcze raz. Tym razem bez złości i zaangażowania.

ocenił(a) film na 10
Gerard_Polanski

Tu nie chodzi o kościół, ale o obraz kobiety... trzeba z szerszej perspektywy spojrzeć i wtedy słowa Sylwii Chutnik już nie będą takie bezsensowne. Ten film utrwala pewne schematy myślenia, wiadomo jakie, nie będę się rozpisywać. I nie wydaje mi się, żeby Chutnik pałała jakąś złością, raczej przedstawia swój punkt widzenia, oparty na pewnej metodzie badawczej. Natomiast w słowie genderówa wyczuwam lekceważenie i niechęć:) Poza tym Kawalerowicz dość wiernie zekranizował opowiadanie Iwaszkiewicza, więc raczej autorowi opowiadania przypisywałabym ten "męski (niechętny kobietom?) punkt widzenia". Przy czym warto wiedzieć, że Iwaszkiewicz był homoseksualistą, może to miało jakiś wpływ na sposób, w jaki kreował postacie kobiece...

Garfieldowa

Nie wiem, ale coraz bliżej wydaje mi się punkt, w którym jakakolwiek wypowiedź męska na temat kobiecości będzie uznawana za szownistyczną i seksistowską. "Matka Joanna..." krytykuje właśnie pewien schemat i obrazuje kobiecość umieszczoną w opresyjnym męskim świecie. Scena samobiczowania to nie chory fantazmat reżysera, jak chciałaby pani Chutnik, lecz proceder dość powszechny w ówczesnym czasie. A że oko kamery często odkrywa erotyczne podtkesty... Kawalerowicz w przeciwieństwie do Iwaszkiewicza był heteroseksualistą i wypuklenie seksualnych podtekstów tylko wychodzi filmowi na plus. Pamiętajmy, kiedy powstała "Matka Joanna....".

ocenił(a) film na 10
Gerard_Polanski

Chutnik interpretuje film zgodnie założeniami genderowymi i z tej perspektywy film utrwala szkodliwy obraz kobiecości, jako siedliska i przyczyny zła, grzechu. Owszem, "Matka..." pokazuje kobiecość w opresyjnym, męskim świecie, ale kobieta z tego świata sama sobie winna, w końcu jest narzędziem, poprzez które działa Zły, samo prosi, zeby przyszedł.. Taka jest jej dola i los, taka jest kolej rzeczy - to jest zarzut wobec Kawalerowicza, który nic z tym, co napisał Iwaszkiewicz nie robi. A przecież lata 60-te, pamiętajmy, kiedy film powstal:), to początki rewolucji seksualnej między innymi, kobiety zyskują coraz wiekszą niezależność, odwazniej dyskutują o swoim miejscu w świecie. Kawalerowicz trochę bezmyslnie obszedł się z materiałem, który zekranizował, nie podjął polemiki z Iwaszkiewiczem. Co do scen biczowania, myślę, że chodzi raczej o ich dosłowność, szablonowość, wulgarność, która nie pasuje do reszty - burzy estetykę. Ale ja nie mam zamiaru Cię przekonywać, że Chutnik ma rację, chciałam tylko zwrócić uwagę, że to jest jej, poprowadzony z perspektywy genderowej głos w dyskusji na temat tego filmu i nie można mu odmówić słuszności, bo jest logicznie uargumentowany. Tylko warto popatrzeć także z innej strony czasem, choćby z perspektywy genderówy:) Zgadzam się po namyśle, że kwestia orientacji seksualnej ani pisarza ani reżysera nie ma nic do rzeczy. Nie posądzam Cię o seksizm czy szowinizm na podstawie jednej wypowiedzi, nawet zresztą nie pomyślałam, ze możesz mieć takie poglądy. Pozdrawiam.

Garfieldowa

To tutaj się różnimy w interpretacji filmu. Dla mnie "obieta nie jest tu niczemu winna, nie jest "narzędziem poprzez które działa Zły". Dla mnie w tym filmie nie ma Złego, są tylko typowo ludzkie potrzeby, które opresja społeczna nakazuje tłumić, i nie chodzi mi tylko o Joannę, ale i o ojca Suryna. W "Matce Joannie..." nie ma Szatana, jest tylko pożądanie. To, że film się kończy tak, jak się konczy nie wynika z wyrodnych intencji bohaterki, lecz z tego, że i ona, i Suryn są częścią Kościoła.

Gdybym był złośliwy, stwierdziłbym, że Kawalerowicz bardzo schematycznie ukazał mężczyznę, jako słabą bezwolną istotę, która nie mogąc zaspokoić rządzy wmawia sobie, że wszystko, co robi, robi dla dobra kobiety:)

ocenił(a) film na 10
Gerard_Polanski

Mam chyba problem z jasnym wyrażaniem myśli:) Mam prośbę, posłuchaj, co mówią postaci męskie na temat kobiet w tym filmie, spójrz na Joannę, na jej garb i jej jednoczesną nieziemską urodę - ona cała symbolizuje piękno grzechu, jego pokusę, której Surym ulega. Poza tym Zły to personifikacja zwierzęcej części ludzkiej natury, do której zgodnie z doktryną KK zalicza się m. innymi pożądanie. Koniec filmu wynika z wybory Suryma, jego osobistej decyzji - on faktycznie pokazuje wyższość, zbawia ją na siłę. Ale to jest tylko jedna z mozliwych interpretacji, można i inaczej, z innej perspektywy. Dlaczego tak wybitnemu dziełu odmawiać nowych sensów? Nie sądzisz, że kazda perspektywa może sie przydać w docieraniu do znaczenia? Po co sie tak zamykać na inne sposoby patrzenia na świat... Ostatnie Twoje zdanie zdanie jest dla mnie sofizmatem zwykłym - nawet jeśli uwolnienie od grzechu było tylko czynem zastępczym,, to w kategoriach heroicznych i tak czyni z Suryma herosa właśnie. Nie uważasz chyba, że trudniejsze byłoby zaspokojenie pożądania:) Mam wrażenie, że uważasz, że to, co napisałam, jest również moją interpretacją... Ale wg mnie "Matka..." jest zbyt trudna, żebym się mogła stawiać w pozycji eksperta i ustalać, kto ma rację, albo jakies kategoryczne sądy ferować. Zreszta w sztuce liczą się pytania, które ona stawia, odpowiedzi jednej i słusznej nigdy nie znajdziesz.

Garfieldowa

Jeszcze raz ja, bo pewien fragment wypowiedz pani Chutnik szczególnie mnie zirytował: "Przede wszystkim: ksiądz Brym jako opiekun dzieci. Co to w ogóle za historia?! Przez cały film biega tam po piachu para maluchów. Prowadzi je stary, tłusty ksiądz, który spalił na stosie ich ojca, księdza Garnca. Te dzieci wyglądających jak zwierzątka czy diablęta, są dzikie i nieokiełznane, dziewczynka się nawet moczy. Brym pije przy nich piwko, podpuszcza księdza Suryna, aby pozwolił sobie na "mały grzeszek". Poniżające, ohydne, chore. Niech to zabrzmi jak wściekły antyklerykalizm, ale po wszystkich aferach pedofilskich w Kościele katolickim nie sposób już takich obrazków oglądać spokojnie i niewinnie. Podobnie zresztą jak "Akademii Pana Kleksa".

No co to jest? To, że ktoś widzi wszędzie perwersyjne podteksty, nie oznacza jeszcze, że te podteksty tam są. Przyznaj, że te argumenty to ciosy poniżej pasa.

ocenił(a) film na 10
Gerard_Polanski

Rozumiem Twoje oburzenie, wietrzysz nadinterpretację, nadużycie tekstu, rozumiem Twoje obawy. Ale trzeba pamiętać, że dzieło literackie i filmowe żyje własnym życiem, wraz z upływem czasu może nabierać nowych znaczeń, a czytanie sztuki jest uzupełnianiem pewnych miejsc przez jej odbiorcę, to nie jest proste, zwłaszcza, jeśli sztuka wybitna - więcej takich dziur i więcej pytań. Ale dlaczego odmawiasz Chutnik prawa do wietrzenia perwersyjnych podtekstów? Co w tym złego? Zresztą ja myślę, ze może za poważnie te jej wypowiedzi bierzemy:)

ocenił(a) film na 8
Garfieldowa

Nie wiem jak mój przedmówca, ale ja, nie tyle odmawiam pani Chutnik prawa do wietrzenia perwersyjnych podtekstów, co wzywam ją do zastanowienia się kilka razy nad swoimi poglądami. Mówisz, że dzieło wraz z upływem czasu nabiera nowych znaczeń. Owszem, ale czy można winić reżysera, za to że pól wieku później ktoś spojrzy inaczej na jego dzieło, przez pryzmat wydarzeń które w chwili kręcenia filmu to odległa przyszłość? W dzisiejszym świecie przeraża mnie szalejąca poprawność polityczna. Feministki mają jakiś swój głos, zapewne słuszny w mniej skrajnych przypadkach. Ale to co ta pani prezentuje, plus poprawność polityczna, doprowadzi kiedyś do tego, że każdy ojciec przytulający swoje dziecko, podejrzewany będzie o pedofilię, filmy będziemy kręcić tylko o jednopłciowych kosmitach, aby przypadkiem kogoś nie urazić, a "Akademia Pana Kleksa" palona będzie na stosach, przez biegające z gołymi cyckami feministki. Ani "Matka Joanna.." nie sprawia, że patrzę na kobietę jako gorszą istotę, ani "Akademia.." nie powoduje, że pocą mi się dłonie w oczekiwaniu na scenę, kiedy kilku chłopców bierze prysznic. Gdzie ta kobieta widzi normalne stosunki międzyludzkie i czy w ogóle je widzi? Gdyby pani Chutnik była facetem, to byłaby niezłą męską szowinistyczną świnią. Takie skrzywione spojrzenie na świat, po prostu ma się w umyśle.

ocenił(a) film na 10
LukaszP1982

Hmmm... nie wiem, co Ci odpisać, bo w sumie odbiegamy już bardzo daleko od tematu. Ale wg mnie słowa Chutnik nie mają wiele wspólnego z poprawnością polityczną, nie chodzi jej też chyba o to, że film miałby być poprawny politycznie. Ona go tylko analizuje, myślę, że nawet z humorem momentami, metodą genderową, jak sądzę. I o to mi chodziło właściwie... Poza tym nie wydaje mi się, ze Chutnik twierdzi, że po obejrzeniu "Matki..." patrzy się na kobietę jak na gorszy gatunek. To tak prosto nie działa:) Ona, powtarzam, ma Kawalerowiczowi za złe, że nie podjął z tekstem Iwaszkiewicza żadnej polemiki. Podobnie robi zresztą z "Faraonem" i " Quo vadis", z "Austerią" też raczej. Nie wiem, co jeszcze napisać, więc składam Ci świąteczne życzenia:) Nie bierzmy wszystkiego tak do siebie:)

ocenił(a) film na 8
Garfieldowa

Ja z kolei napiszę, że filmy kręcone na podstawie książek, nie są po to aby podejmować polemikę ze swoimi pierwowzorami. Są po to, aby w miarę wiernie, je odwzorować :) Szczęśliwego nowego 2013 roku Ci życzę :)

ocenił(a) film na 10
LukaszP1982

Dziękuję za życzenia:) Muszę jednak napisać, że jest różnica między adaptacją a ekranizacją, znam wiele przykładów na jedno i drugie i zawsze wydaje mi się, że adaptacje są wartościowsze. Odczytanie utworu na nowo, nadanie mu nowych sensów jest dużo ciekawsze niż zwyczajne przeniesienie na ekran. Zawsze mnie dziwi, kiedy sie narzeka, że książka nie dość wiernie oddana w filmie, zresztą tego się chyba własciwie nie da zrobić w stu procentach...

ocenił(a) film na 8
Garfieldowa

Gdybym był czepialski, mógłbym nadmienić, iż film, który prowadzi polemikę z zasadniczymi założeniami książki, nie jest ani ekranizacją, ani adaptacją, lecz tylko dziełem inspirowanym.. Całe szczęście, że nie jestem :P Zanim zrobimy z tego miejsca forum dla semantyków hobbystów, powiem, że rozumiem Twoje zdanie i z nim prawie się zgadzam :) Natomiast pani Chutnik nie lubię, gdyż zmusiła mnie do zastanowienia się, czy to że lubię "Akademię pana Kleksa" sprawia że jestem pedofilem :P

ocenił(a) film na 10
LukaszP1982

Ja też lubię Akademię... i miałam dużo wczesniej podobne skojarzenia, ale raczej humorystyczne i nigdy bym tych skojarzeń nie wzięła na poważnie. Natomiast u Iwaszkiewicza i Kawalerowicza sugestie spedofilskie ą bardzo czytelne, choć tylko się o nich napomyka. Ja widze różnicę, ale też nie robię z tego afery... Zwyczajnie przechodzę nad tym do porządku dziennego, to nie jest główny temat filmu. Zastanawia mnie bardziej brak zrozumienia dla innej perspektywy interpretacyjnej. Czy to, że ona myśli inaczej jest złe? A czy to wszystko co mówiła jest do końca na poważnie wg Ciebie? Mnie się wydaje, że ona często żartuje, przejaskrawia.

ocenił(a) film na 7
LukaszP1982

A, więc to ta stuknięta baba jest odpowiedzialna za taką pseudointerpretację filmu mojego dzieciństwa? Pięknie. Zawsze byłam za wolnością słowa, ale nastały czasy wolności głupoty, nadgorliwości i psychozy feministycznej. Toteż jestem za tym, że ona tej wolności nie miała.

ocenił(a) film na 10
Gerard_Polanski

Hehe ... taki mamy świat skisły,
każdy kto się szczerze wypowie o gejach to homofob
a każdy kto ujawni wady kobiet - seksista ...
Podobnie jest z antysemityzmem:
Zapytali kiedyś żydzi rabina:
"Rabi, powiedz nam kto jest antysemitą?"
"To proste - odpowiedział rabin - jest nim każdy, który twierdzi, że antysemitą nie jest.
Oznacza to bowiem, że zarówno zna żydów jak i znaczenie słowa >>antysemita<< ......."

użytkownik usunięty
Garfieldowa

Jeśli Chutnik widziała "Diabły" z 1971, to pewnie sobie w łeb strzeliła. Żyje jeszcze?

el topo

To jest wprost nie do uwierzenia, że obecne "elyty" (pani Chutnik) mają tak schizofrenicznie poukładany w głowie świat. Co może stworzyć pożytecznego taka, prawdziwego, taka osoba, która nie potrafi z szacunkiem odnieść się do arcydzieła polskiej kultury?

ocenił(a) film na 8
el topo

"To antydziadowskie, antypedofilskie myślenie o obrazie Kawalerowicza, włączało mi się intuicyjnie od początku." - Sylwia Chutnik

Zawsze jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy zakorzenieni w określonym wąskim paradygmacie potrafią zwulgaryzować, spłycić swoim wnikliwym spojrzeniem niemal, każdą rzecz, którą przez pryzmat swojego "Ja" uznają za złą. Cenię kiedy ktoś wyłuska z szeregu słów i obrazów te, którymi może poprzeć swoje własne poglądy, jednocześnie pomijając wszystko inne co zostało przedstawione. Niezwykły to dar kiedy słuchając drugiego człowieka słyszymy to co chcemy usłyszeć i interpretujemy go w najgorszy możliwy sposób.

Dla mnie głównym tematem filmu, niczego ciekawego nie odkryłem, jest kwestia seksualności, miłości, kategorii dobra, zła i etyki kościoła rzymskokatolickiego, które bezustannie się splatają, stanowią wzajemne źródło nieskończonej ilości pytań, pozostających bez odpowiedzi - przynajmniej dla mnie, odnoszę wrażenie, że wiele osób ma odpowiedzi na wszystko. Osadzenia akcji w żeńskim zakonie jest "oczywiste". Mamy z jednej strony muru zewnętrzny świat profanum, cielesności, "małego piweńka", szarości, z drugiej świat sacrum, aniołów, świętych i diabła, białego i czarnego, bez miejsca na relatywizm moralny. Pocałunek w dłoń, spojrzenie w oczy, uśmiech to upadek, po stronie zakonu jesteś albo czysty, święty, albo opętany, szalony i to wszystko w ramach miłości. Cyganka z gospody jest jedyną (?) kobietą "nie zakonnicą", swobodna, naturalna, także w swojej seksualności, emanuje spokojem i zrozumieniem całej sytuacji. Jest jakby opozycją dla kobiet z zakonu... Instytucja totalna wraz z jej wartościami została poddana krytyce i odrzucona...itd...szkoda to wszystko rozjechać ideologią (rzadko uprawia się naukowo, nad czym ubolewam) gender studies.


ocenił(a) film na 10
el topo

Tak zupełnie przypadkiem przypomniał mi się rysunek, na którym niewidomy dotyka palcem tarki i mówi: "w życiu takich pierdół nie czytałem". :) :) :)

użytkownik usunięty
kociara_4

Trafione w samo sedno! :)))

el topo

Kolejny dowód na to, że krytyka filmowa i gender studies nie idą ze sobą w parze, a osoby, które nasiąkły takimi treściami powinny się trzymać z dala od krytyki filmowej. Feministko, you're doing it wrong!

Wina_Woltera

"Na protekcjonalne, przedmiotowe traktowanie "kobiecości w ogóle" nakłada się jeszcze struktura kościelna, która pozwala np. księdzu Surynowi mówić do matki Joanny >córeczko<."

O matko... Waśnie przekonałam się, że mój ksiądz z parafii to zboczeniec, antyfeminista i idiota. Niech żyje logika.

"Druga rzecz to scena, gdy Suryn i matka Joanna biczują się w jakiejś suszarni oddzieleni rzędami białych prześcieradeł. Niby się nie widzą, ale każde z nich wie, że to drugie chlaszcze się bacikiem po przeciwnej stronie. To już tak grubymi nićmi szyta próba mówienia o stłumionym erotyzmie i niespełnieniu seksualnym... Ta sekwencja robi ze mnie wojerystkę o skłonnościach sadomasochistycznym - i to jeszcze z jakimś dziwnym skrzywieniem fetyszystycznym, upodobaniem do przebieranek za zakonnice i księży. A ja może wcale nie miałam na to ochoty."

Hmm... Bo tak działa sztuka?

"Niech to zabrzmi jak wściekły antyklerykalizm, ale po wszystkich aferach pedofilskich w Kościele katolickim nie sposób już takich obrazków oglądać spokojnie i niewinnie. Podobnie zresztą jak >Akademii Pana Kleksa<."

Owmordęjeża... Rzadko mi się to zdarza, ale zatkało mnie. Już nie istnieje przyjaźń, opiekuńczość, sympatia. Pedofilia ever and forver. Life is brutal. And full of zasadzkas. And samtajms kopas w dupas.

"Natrętne podglądactwo w tym filmie oraz ilość scen zwyczajnie obleśnych, po prostu poraża."

Tak. Mnie też coś tu poraża.

littlelotte52996

"Natrętne podglądactwo w tym filmie oraz ilość scen zwyczajnie obleśnych, po prostu poraża."

Zabawne. Pani - postępowa feministka tak się zagubiła w swoim dyskursiwie, że plecie farmazony jak stereotypowa babcia w moherowym berecie (nie obrażając moherowych pań) :) Zazwyczaj salonowi krytycy zachwycają się wszelką obscenicznością, widząc w niej najwyższą formę sztuki.
Nie ma co się smucić czy załamywać ręce! :) To tylko dowód na to jak szerokim nurtem jest feminizm, jest miejsce dla chrześcijańskiego feminizmu, dla feminizmu, który widzi w pornografii wyzwolenie od opresyjnego patriarchatu, jest i również miejsce dla pani Chutnik :p Feministka feministce nierówna.

ocenił(a) film na 9
Wina_Woltera

Chciałoby się zakrzyknąć: Literaci do łopat, robotnicy na drzewo!

ocenił(a) film na 10
el topo

Zgadzam się z każdym słowem tego artykułu. A mówi to stary dziad, który czeka na "Matka Joanna od Aniołów2".

ocenił(a) film na 8
el topo

Cóż sama jestem feministką, ale to co mówi Sylwia Chutnik jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, by nie powiedzieć, że to totalne bzdury. Przecież, to że reżyser pokazuje coś w filmie, nie znaczy, że to aprobuje, zgadza się z tym. Gdyby przyjąć takie podejście, to musielibyśmy wyłączyć z kinematografii większość filmów. Wszystkie o Holokauście, bo promują antysemityzm, o rasizmie, o prześladowaniu kobiet, homoseksualistów, wszystkiego.
To błędne myślenie. Powinno się właśnie pokazywać takie filmy, i to nie "podkoloryzowane", łagodne, ale realne, zimne i brutalne. Tylko wtedy ludzie zwrócą uwagę na taki problem!
Zwróćmy też uwagę, że akcja filmu toczy się w XVIII w. Przecież jest niemożliwością, aby pokazać wyzwoloną, pewną siebie kobietę! To byłaby najczystsza fikcja. A ważne jest , że wątki poboczne pokazują trudności życia kobiet w ówczesnych latach np.:kiedy ten chłopak w stajni opowiada, że jego ojciec "pije i bije" matkę i jego. I nic z tym nie można zrobić, u nikogo nie znajdzie pomocy, takie sytuacje to norma. To jest tragedia, ale trzeba o tym mówić! Tak było i (na wiele mniejszą skalę) jest obecnie.

A film genialny.

Alisia666

Interpretacja Sylwii Chutnik jest ideologiczna, i to szkoda. Wszystko sprowadza do jednego wymiaru. Jest w niej część prawdy: w opozycji Suryn-Joanna objawia się obraz kobiety fatalnej, nieprzeniknionej (czego chce kobieta?), która nie wiadomo, do jakiego stopnia udaje, do jakiego jest naprawdę opętana, a do jakiego jest naprawdę szatanem (jak jej w pewnym momencie rzuca Suryn), i szlachetnego mężczyzny, prostego intelektualisty, który wierzy, że miłość jest silniejsza niż śmierć, który się dla niej poświęca i zostaje jej kolejną ofiarą. To są te głebokie pokłady mizoginizmu. Z drugiej strony, Chutnik w wielu punktach zarzuca filmowi, że pokazuje rzeczy, które jej się nie podobają, podczas gdy on je właśnie mniej lub bardziej subtelnie (to chyba jest dla niej problemem) krytykuje. Na przykład podglądactwo: w siedemnastowiecznej rzeczywistości egzorcyzmy to był spektakl, i tak też było w przypadku wydarzeń, które są podstawą opowiadania i książki. A Matka Joanna odgrywała tam rolę, jaka stosunkowo najbardziej odpowiadała kobiecie, która wbrew swojej woli znalazła się w klasztorze.
Najbardziej niezrozumiały jest fragment o dzieciach i o księdzu Brymie, który je wychowuje. Dlaczego ma tam być coś podejrzanego? Wydaje mi się, że tem wątek, znakomicie poprowadzony, wpisuje się w opozycję góry i dołu: Brym należy do dołu, jak i furtianka. To są ludzie, którzy nie mają problemu z opętaniem przez diabły (jak ona sama mówi). Żyją w miarę bezproblemowo (pogodzenie się z demonem, który księdzu każe popijać piwko) życiem doczesnym, co jednak wcale nie jest łatwe, jak widać właśnie przy okazji wychowywania tych dzieci (piękny jest jest ten moment, kiedy okazuje się, że dziewczynka się "zeszczała", i ksiądz bez mrugnięcia odsyła ją do kuchni: takie brutalne i jednocześnie naturalne zejście w dół od kwestii szatańskich), albo przy okazji porzucenia byłej furtianki przez pięknego szlachcica, kiedy to spełniają się słowa jej piosenki: rzeczywiście, w tym świecie nie jest najgorzej zostać mniszką.
Ponadto, w opozycji Suryn-Joanna zasadniczą rolę odgrywa kwestia pokory. A więc kwestia władzy. Syrynowi łatwo jest być wcieleniem pokory, bo jest na pozycji władzy. Joanna nic nie znaczy, więc nie może się z tym pogodzić. Lepiej już zostać opętaną. Ale to wszystko ma swoje oparcie w kwestiach teologicznych. Jednym słowem, Chutnik brakuje zdecydowanie perspektywy duchowej. W świetle bogactwa znaczeń tego filmu, jej kategoryczne odrzucenie ma znamiona prymitywizmu.

ocenił(a) film na 7
Alisia666

Pani Chutnik traktuje po prostu, interesujące skądinąd, gender studies jako tubę dla swoich poglądów - bądź nawet fobii, bo doszukiwanie się szowinistycznego wyzwania rzuconego kobietom w każdej klatce filmu, wydaje mi się trochę... histeryczne ;-)

ocenił(a) film na 9
el topo

Feministki dostrzegą w filmie tylko przedmiotowe traktowanie kobiety, duchowieństwo nie zauważy nic poza krytyką kościoła. Każdy ma przecież prawo do swoich płytkich interpretacji i histerii :)

Zamiast tracić swój cenny czas na czytanie kiepskich wywiadów polecam coś bardziej wnikliwego:
http://film.org.pl/a/analiza/matka-joanna-od-aniolow-53518/

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
monikabindas

Dokładnie tak! A podesłana analiza skłoniła mnie do zmiany oceny z 9 na 10. :) Swoją drogą Viridiana, która wygrała na festiwalu z Matką Joanną od Aniołów też jest świetnym filmem. Filmy Bunuela też zresztą były często zbyt płytko i ideologicznie interpretowane, choć oczywiście należy jak najbardziej uwzględniać przy interpretacji światopogląd samego twórcy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones