Dziś 30 rocznica śmierci Bunuela. Warto więc z tej okazji zajrzeć do jego filmografii. "Marzenie jedzie tramwajem" brzmiało wyjątkowo zachęcająco. Dwóch gości kradnie tramwaj i jeżdżąc nim po mieście zabiera różne oryginalne osobowości nie żądając zapłaty. Brzmi trochę jak wcześniejsza wersja "Nocy na ziemi". Tym ciekawszy jest fakt że historia wydarzyła się na prawdę.
Niestety mimo zachęcającego pomysłu wyszła z tego po prostu zwykła komedia. Bohaterowie się upijają, zabierają tramwaj, a później pół filmu lamentują "boże, ale narozrabialiśmy. Co teraz zrobimy?". Pasażerowie może i są odwzorowaniem mieszkańców meksyku, lecz wątek żadnego nie zostaje rozwinięty. Wsiadają do transportu miejskiego, powiedzą kilka zdań i z niego wysiadają. Gdy pojawia się postać szalonego "ojca" Pinillos akcja nabiera tempa, ale obraz zupełnie zatraca próbę przekazania czegokolwiek. Robi się z tego dramatyczny wyścig z czasem.
Oczywiście warto zobaczyć. Bunuel stworzył wyjątkowo krótki i lekki film, który ogląda się bardzo miło. Nie zrezygnował także ze szczypty surrealizmu, wprowadzając scenę przedstawienia o relacjach boga z diabłem. Całość miała jednak potencjał na coś lepszego. Dziwne że dotąd nikt nie wykorzystał tego pomysłu jeszcze raz.