Oglądając film od początku miałem uczucie jakbym brał udział w narodzinach Boba Marleya. Dokument jest zrobiony znakomicie. Zarówno wizualnie, muzycznie jak i fabularnie przyciąga jak magnez. Naprawdę, takie pojęcia jak "korzenie", "natura", "praca", "pasja", "muzyka", "duchowość", "prostota", " braterstwo" czy wreszcie "miłość" odczuwa się podczas seansu dosłownie na skórze. Bardzo przemyślana i nakręcona z sercem filmowa podróż przez historię wspaniałego człowieka. Sam nie słucham na co dzień muzyki reggae ale film poleciłbym każdej wrażliwej i ciekawej świata osobie.