Spoiler !!! Celem życiowym głównej bohaterki jest doprowadzenie do zwolnienia z pracy
kierowcy autobusu, który z JEJ winy spowodował wypadek i potrącił ze skutkiem śmiertelnym
przechodzącą przez ulicę kobietę. Mężczyzna ma rodzinę na utrzymaniu, zaś nieżyjąca kobieta
była od lat samotna, posiadała tylko kilkoro przyjaciół. Co ciekawe główna bohaterka w
niewielkim stopniu odczuwa wyrzuty sumienia - to przez jej kretyńskie zachowanie kierowca
nie zauważył zmiany światła na czerwone - skupia się na sądowej krucjacie, mającej na celu
zniszczenie życia kierowcy i jego dzieci. Przesłanie moralne filmu jest iście żydowskie - ci co
obejrzą zrozumieją określenie - zresztą typowa retoryka żydowska pojawia się się w filmie kilka
razy. Cóż więcej dowiadujemy się o głównej bohaterce ??? Defloracji - traktowanej jako zabieg
kosmetyczny - dokonuje "przy użyciu" ćpuna, z którym nie łączą jej żadne glębsze więzi
emocjonalne, poza okazjonalnym "obłapianiem" w kiblu; uwodzi nauczyciela a gdy ten post
factum zaczyna mieć wyrzuty sumienia, mówi mu by nie był dziecinny bo to tylko sex, wreszcie
oznajmia mu jak gdyby nigdy nic (przy żonie, lub narzeczonej) że właśnie wyskrobała się za
400 dolarów - ponowny przykład nieliczenia się z niczyim życiem. Co więcej praktycznie przez
cały film zachowuje się egzaltowanie i histerycznie, sporo klnie i głośno wrzeszczy - miałem
ochotę sprać ją po pysku...Mam resztki nadziei iż nie wszystkie nastolatki są tak debilne i
cieszę się jak cholera że sam mam syna.
Mam podobne odczucia po obejrzeniu tego "arcydzieła". Szczerze mówiąc uważam iż zmarnowałem 2 godziny na oglądanie tej miernoty.
doskonała recenzja tego filmu.Sam film beznadziejny ,nic nie wnosi ...zmarnowany czas i tyle.Scenariusz beznadziejny gra aktorska trochę nadrabia ale jaki cel mial reżyser?Bo jeśli pokazać głupotę nastolatek to bravooo... żenada
Właśnie jestem świeżo po seansie i dokładnie mam te same odczucia. Zmarnowane 2,5h życia przez denny film.
Jedynie co mogło się podobać to gra aktorska choć rola głównej bohaterki z każdą minutą była coraz bardziej irytująca...
ten film to jedna wielka tragedia przemieszana z nuda. Początek zapowiadał się ciekawie, ale już po 20 minutach zaczynał mnie nużyc, niepotrzebnie dodawali do filmu tyle wątków pobocznych . Główna postać strasznie drażniła, rozpuszczona nastolatka, która mało, że przyczyniła się do śmierci innej osoby nie potrafi tak naprawdę dostrzec swojej winy w tej sprawie. Końcówka z tą aborcją już kompletnie nie pasuje do konwencji filmu, dawno nie oglądałam już filmu w którym bohaterka byłaby tak irytująca jak ta Lisa. Zmarnowane ponad dwie godziny na bezsensowny film, dałam ocenę 3 a nie 1 chyba tylko ze względu na Anne Paquin.
Film byłby naprawdę dobry, gdyby był tu jakiś pozytywny bohater, bo powiedzmy sobie szczerze, wszystkie ważniejsze postacie "złe" (może oprócz profesorka od matmy oraz kumpla kujona). Margaret porusza kilka ciekawych tematów i pokazuje naturę ludzką, niestety nie pozostawia na końcu nadziei dla naszej rasy, bo idąc w ślad głównych bohaterów, jesteśmy antypatycznymi psycholami. No bo co dobrego można powiedzieć o "mającej wszystkich w dupie" matce, chorej umysłowo przyjaciółce zmarłej (wścieka się o byle gówno na każdego), rodzinie zmarłej (która interesuje się kuzynką, gdy wyczuje pieniądz) oraz naszej głównej bohaterce, Lisie, która miewa czasami przebłyski, ale nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu: kawał z niej zimnej suki, w dodatku mająca chyba wiecznie okres (tylko tak można wytłumaczyć jej zachowanie). Dlatego też film ten można oceniać dwojako, w zależności co się z niego wychwyci. Sam mam problem, bo pierwsza połowa Margaret była ciekawa, a niektóre motywy dawały do myślenia, za to druga połowa przynudzała, a niektóre wątku były często bezsensowne, głupi i irytujące. Tak na marginesie jeszcze, trochę żal mi było Ramona, który był szczerze zakochany w matce Lisy, a ta traktowała go jak nudną zapchaj dziurę w jej życiu erotycznym (nie wiem, czy coś między nimi zaszło, a scena z jej dogadzaniem się świadczy o tym, że po prostu hormony jej szalały). Generalnie cały film daje w kość facetom, którzy obrywają od popie^%&%^ kobiet...
Gówno jakich mało. tragiczne przejścia między scenami, główna aktorka jest tak irytująca, że głowa boli. Do tego scenariusz totalnie chujowy. Chce wsadzić gościa do więzienia a sama poddaje się aborcji, scena śmierci tej Moniki tez bezsensowne. Normalny kierowca autobusu jak by przy odjeżdżaniu zobaczył, że ktoś mu macha (wszak zamknął jej drzwi przed nosem), pomyślałby, że może ona tez chce jechac i by się zatrzymał. Masa nie potrzebnych wątków, którym brak wyjaśnienia, wprowadzanie dialogów rodem z dupy. Najpierw wyzywają się od najgorszych a po chwili bez wyjaśnienia, bez niczego się przyjaźnią... totalny szajs. Gra aktorska matki Lisy to już wogóle parodia. Można tak jeszcze długo... nie polecam
Masz dużo racji, ja jednak dostrzegam kilka pozytywów w tym tytule. Szkoda, że zmarnowano potencjał na dobry życiowy dramat.
Potencjał film miał, to fakt. Ale przez to, że od strony technicznej leży (montaż, przejścia - tragedia do tego historia jest prowadzona kompletnie do kitu , momentami chaotycznie. Szkoda Matt'a Damon'a, bo lubię gościa ale tu chyba na kase poleciał.
Matt był tu bardziej gościnnie i naprawdę fajnie zagrał. I w porównaniu z jego ostatnimi filmami wyglądał bardzo młodo i chudo.
Co prawda to prawda, ostatnio w filmach naprawdę często robiono z niego jakiegoś grubaska i trochę podstarzali. Szkoda,że rola krótka i nic nie wnosząca bo wypadł całkiem świeżo
Młodo, chudo i świeżo, bo film był nakręcony w 2005 roku - czyli 6 lat zanim został wypuszczony (film miał mieć premierę w 2007 roku, jednak sprawy sądowe odnośnie producenta wstrzymały dystrybucję). To dlatego Matt wygląda tak młodo, bo w rzeczywistości był 6 lat młodszy ;-)
Że tez nie przeczytałam Twojej recenzji przed obejrzeniem tego KNOTA. 150 min.!!! a tyle jest ciekawszych pozycji...
Film ten był ostatnio rekomendowany przez FW wśród "19 najlepszych filmów 2012". Obejrzałem i bardzo żałuję. Mam te same odczucia. Jeden z najgorszych filmów jakie widziałem.
abstrahując od dyskusji na temat tego czy film to totalne dno, czy nie - nie zgadzam sie, że kierowca potrącił kobietę z winy bohaterki. Do zadań kierowcy autobusu należy bycie skupionym na ruchu ulicznym, niezaleznie czy ktoś do niego macha na ulicy czy nie. Wiec to bzdura, że wypadek był jej winą. Kierowca najwyrazniej był zainteresowany tym, że młoda ładna dziewczyna do niego macha. Nie powinien był reagowac na jej wołanie.
Więc można powiedziec, że nie jest to film o rozwydrzonej nastolatce, która szuka dziury w całym. Jakiś potencjał jest
tyle, że pogubiony w nadmiarze wątków
kierowca też był tylko człowiekiem z normalnymi ludzkimi słabościami - owszem popełnił błąd spowodowany JEJ kretyńskim zachowaniem - równie dobrze mogłaby być to osa która wpadłaby do kabiny - owszem spowodował wypadek - nie popełnił jednak zabójstwa z premedytacją, nie był też pod wpływem alkoholu czy środkow odurzających...
Film faktycznie kiepski, główna bohaterka momentami doprowadza do szału, ale ja też nie o tym.
Niestety prawda jest taka, że to była jego wina. On ma się skupić na drodze, choćby ta mu cycki pokazała. Nie można zwalić na ludzkie słabości. Mógł się zatrzymać i dowiedzieć o co jej chodzi, a nie jechać przed siebie i gadać z nią o kapeluszu.
Odniosę się jeszcze do Twojej pierwszej wypowiedzi, bo wydaje mi się, że bardzo niesprawiedliwie ją oceniasz. To własnie Lisa poczuła wyrzuty sumienia i ona się stara to naprawić. Natomiast dziad z autobusu ma na to w***e, bo on ma rodzinę na utrzymaniu? Przepraszam bardzo, ale skoro zabił kogoś przez swoją nieodpowiedzialną jazdę to ma ponieść konsekwencje swojego czynu. Dało się w filmie zauważyć, że mimo wszystko kobieta nie była taka samotna, tylko miała grono przyjaciół. Poza tym... samotna czy nie, to jest żywa osoba, która ma jakieś swoje cele i ambicje. Wyjątkowo bezdusznie ją potraktowałeś w swojej wypowiedzi.
Na koniec tylko powiem, że zanim wypowiesz takie słowa, spróbuj pod tą kobietę, która zginęła podstawić bliską Ci osobę i rozważ to jeszcze pod takim kątem.
Sorry za długiego posta ;p
od 12 min - rozmowa z kierowcą 12.25 tłucze pięścią w drzwi autobusu - współwinna
W pełni popieram wypowiedz...
Ja obejrzałem ten film tylko dla tego do końca, by zobaczyć jak zostanie "ukarana" jej wredna natura. A tu scenarzyści zrobili mi psikusa ;-)
Całe szczęście nauczyciel (Matt D.) ją całkowicie "olał" gdy przyszła oskarżyć następną dorosłą osobe za, "kolejne swoje zabójstwo".
Nastolatka mówiła jednak, pod koniec filmu, że wina jest po obu stronach według niej, tyle że kierowca tego nie odczuwał. W filmie moim zdaniem chodzi o to, że nastolatkowie jeszcze nie doświadczyli życia i inaczej odczuwają pewne sprawy niż ci dorośli, kto wie czy własnie ci dorośli ludzie nie powinni tez mieć więcej uczuć w sobie.
To, że kogoś wkurza główna bohaterka, może oznaczać, ze ma kompleksy i cechy w sobie których nie akceptuje, notabene te które prezentuje właśnie główna bohaterka. Niestety, trzeba być otwartym człowiekiem na rożnych ludzi i różne osobowości.
To wszystko co napisałeś to prawda, ale ja interpretuje jej chęć zniszczenia kierowcy autobusu jako mechanizm obronny. Ona chce uwierzyć że to on jest winien, odrzucając własną wine składa ją na kierowce. Dlatego tak jej zależy na skazaniu go.
no cóż o Żydach i ich interpretacji jakiejkolwiek krytyki ich postępowania wobec innych (może nie wybranych) narodów tego świata...