Jestem zachwycony. Wizualna perełka ze świetnymi dialogami. Majstersztyk aktorski. Juz dawno film mnie tak nie pochłonął. Niestety, jak widać po recenzjach, społeczeństwo oczekuje raczej strzelania rakietami z D przez ajronmeny czy też inne awendżersy. A szkoda, bo kino mogłoby wyglądać inaczej.
sorry, ale bzdury straszne...już sam fakt umieszczania w jednym koszyku, czy jakiekolwiek porównywanie ze sobą tak skrajnych produkcji jak Mank i "ajronemny", czy "awendżersy" kładzie ten wątek po całości. Magią kina jest fakt, że istnieje właśnie takie coś jak gatunki filmowe, i my jako odbiorcy mamy do wyboru co w danym momencie chcemy oglądać. Smutne by było, gdyby kino wyglądało właśnie inaczej i powstawały by tylko filmy ala "Mank"....bo co wtedy z takimi tytułami jak dla przykładu "Obcy" Ridleya Scotta, "Mroczny Rycerz" Nolana, czy chociaż takie "Imperium kontratakuje"? Każdy na swój sposób genialny w swoim gatunku, a jednak ni jak to idzie porównywać z... nie wiem - "Casablancą", czy "Obywatelem Kanem". Inna sprawa, że nie każdy film porkoju "Manka" musi być perełką - sam "Mank" na pewną nią nie jest. Aktorsko, prawda - wysoko, ale dialogi dużo lepsze ostatnio były choćby w "Procesie siódemki z Chicago", a wizualnie Fincher razem z operatorem mogli by się dużo nauczyć od Eggersa i Blaschke i tego co nieprawdopodobnego zrobili w "The Lighthouse" i tego jak się kręci czarno biały film i jak powinna wyglądać gra cieniem i światłem...
To okrutny chichot losu, że "MANK", film o scenarzyście, otrzymał 10 nomninacji do Oscara, ale zabrakło tej najważniejszej - za scenariusz.