Ani to komedia, ani horror, ani dramat. Jeśli en film miał nas wzruszyć i zmusić do jakiejś refleksji, to budzi jedynie krindż. Ze śmiesznych momentów udał się tylko ten z filmikami z TikToka, bo wszyscy wiemy, że takie filmiki na pewno istnieją, ludzie to idioci. Film nie ma wyraźnego konfliktu, nie wiadomo, gdzie jest zagrożenie (FBI bojące się duchów? Błagam...) i o co toczy się gra.
Ernest jest nudny i aktor, który go gra, dla mnie wybitnie nie pasuje do tej roli. Główny bohater, czyli czarnoskóry chłopiec, jest z kolei odpychający. Jedyny plus za aktora grającego Franka - mniam! - i mamę Stifflera, niestety pojawia się na dosłownie 5 minut.