PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=790375}
6,8 67 126
ocen
6,8 10 1 67126
5,5 18
ocen krytyków
Mamma Mia Here We Go Again
powrót do forum filmu Mamma Mia! Here We Go Again

który jest jednocześnie prequelem? Czyli, toutes proportions gardées, coś na podobieństwo "Ojca chrzestnego II"?

Sukces bądź niepowodzenie przedsięwzięcia zależały od zgrania ze sobą następujących ingrediencji:
1) od wymyślenia a potem sprawnego opowiedzenia jakiejś mniej więcej sensownej fabułki, w miarę logicznie powiązanej z fabułą "Jedynki", wszelako autonomicznej,
2) od szczególnie starannego wybrania szóstki młodych aktorów, którzy wcielą się w role sześciorga postaci starszych z czasów, kiedy jeszcze były młode,
3) od takiego wyselekcjonowania kawałków muzycznych, by wciąż była to stara, dobra, rozpoznawalna Abba, ale by liczba powtórzeń w stosunku do poprzedniego filmu pozostała ograniczona; z tym się dość ściśle wiąże praca choreografów,
4) od dodania jeszcze jakiegoś plusa, czegoś ekstra, jakichś zaskoczeń, może gagów.

I jak wyszło? Moim zdaniem, naprawdę nieźle!
Ad 1) Od fabuły nie wymagaliśmy chyba przesadnie dużo? Wszak mądry i głęboki dramat psychologiczny – to nie ten gatunek, jesteśmy tego świadomi, prawda? Wszak musical to zdecydowanie krewny starej ciotki-wariatki operetki. A błahe libretta większości operetek wykpiono już dawno. Gdyby zatem dogłębnie przeanalizować, to w wątku fabularnym są luki i mielizny, są też psychologiczne nieprawdopodobieństwa. Choćby babcia, która pozostawała nieobecna w życiu wnuczki przez ćwierć wieku, lecz nagle wdziera się w jej życie nie napotykając oporu. Ale po co tak analizować?
Nie mam stuprocentowej pewności, że widz, który jakimś cudem "Jedynki" nie zna – że taki widz z łatwością i od razu pojmie wszystkie niuanse losów Donny i kręgu osób wokół niej . . .
Ad 2) Młode twarze "Donny i jej koleżanek oraz trzech ojców córki" nie budzą we mnie najmniejszego oporu. Aktorów znaleziono chyba takich, że o lepszych nie można było pomarzyć.
Ad 3) Muzykę ‘Here We Go Again’ kupuję bez zastrzeżeń. Od pierwszej piosenki czułem, że to jest to, po co przyszedłem do kina. Prawda, jest ciut wtórności wobec pierwowzoru, ale niewiele.
Ad 4) Zupełnie nowa jest nienajmłodsza Cher (złośliwe języki powiadają, że rozsypująca się, ale bez przesady – mnie nie odrzucała) śpiewająca w duecie z Andym Garcíą. Natomiast rozbawiło mnie wstępne postraszenie widza, że Stellan roztył się do tego stopnia, iż zaczął przypominać Eddiego Murphy’ego z farsy, w której tenże Eddzie był karykaturalnie gruby.

O co mam wielkie pretensje? O to że twórcy, właściwie bez ostrzeżenia w pewnym momencie wciskają pedał emocji na maksa. Że wymuszają na mnie, starym chłopie, bym choć na chwilę zanurzył się w świecie wzruszeń najprostszych z prostych. Połączone obrazy narodzin dziecka Donny oraz chrztu jej wnuczka z nałożoną na to piosenką ‘My Love, My Life’ – rozłożyły mnie na łopatki! No dobrze, przyznaję się bez bicia. Skapitulowałem i łezkę uroniłem. Ale długo będę wypominał ten jawny emocjonalny szantaż.

Summa summarum, o ile tylko ktoś nie należy do grupy ludzi, którzy organicznie nie cierpią Abby, niechaj idzie do kina w ciemno. Składniki dania będą cokolwiek różne od tego, co było w pierwowzorze, ale nadal będzie to danie smaczne.

PS Brosnan śpiewać nie umie i już się nie nauczy. Bardzo dobrze, ze tym razem poproszono go jedynie o wymruczenie czegoś tam pod nosem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones