Lubię musicale i filmy muzyczne - co prawda większość z nich to takie seanse już mocno na pograniczu "guilty pleasure", ale na jedynce bawiłam się dobrze. Nawet sobie potem na youtube odtworzyłam parę kawałków ;P Przed wybraniem się na dwójkę byłam zdziwiona recenzjami - że niby tym razem jest wow i szał, bo i fabuła i przesłanie głębsze. Pomyślałam, że no i fajnie. Jednak rzeczywistość okazała się inna;) Trudno w filmie , który bazuje na śpiewach i kiczu i historii naciąganej jak gumka w starych gatkach o jakieś drugie dno. Chyba, że się bazuje na takich mykach - wyciskaczach łez. Widz siedzi skołowany trochę - nie wie, czy śmiać się czy płakać. Także jakoś mi tu to wszystko nie zagrało. Plus w części pierwszej był dużo lepszy soundtrack ;)