Nie polecam. Film słaby a pomysł z uśmierceniem głównej bohaterki totalna porażka. Cher tak jak i Meryl Streep uczestniczą w ostatnich 20 minutach filmu i to był najciekawszy moment całej historii.
Meryl to tam była łącznie jakieś 6 minut - 4 w kościele i ok. 2 na końcu. Film nie podobał mi się wcale, Lily James nie ma w sobie ikry, Dominic Cooper wygląda na zmęczonego życiem faceta z ufarbowanymi na sztuczny kolor włosami. Całość nie miała energii 1. części, znów te same odgrzewane kotlety, jakby nie było innych piosenek. Zawiódł mnie ten film bardzo, wczoraj obejrzałam po raz kolejny jedynkę i nadal mnie zachwyca.
Myślę sobie, ze duzo zalezy od nastawienia z jakim sie ten film ogląda. Bez przestawienia na tę formę, bedzie on niestrawny. Wystarczy załączyć: 1. Dystans, 2. Pobłazliwosc 3., Przymruzyc oko, 4. Nie szukac sensu i głębi 5. Wyjac kij z tylka. 6. Bawic sie.
Pozdrawiam :)
Pani Wokulska,
Pani post powinien być w opisie filmu na głównej! :-) Zgadzam się z nim absolutnie!
Przeraża i zarazem śmieszy mnie ilość znawców kina, którzy na forum porównują ten film z pierwszą częścią, rozbierają go na czynniki pierwsze, do ostatniego atomu... Kto kocha jedynkę, również pokocha tę część (z całym dobrodziejstwem inwentarza :-)), na tym polega bezwarunkowa Miłość :-)
tak jest! :)
A dzis wybieram sie obejrzec film po raz drugi, zabieram córę i jej przyjaciela.
Zabawa, śpiew i łzy radości i wzruszenia - taki plan.
Prosto i pieknie :)
Brawo Ty!!! :-)
Ja w sobotę idę z (kolejną) przyjaciółką.
Mój czwarty seans :-)
p.s. proszę zostań do samego końca, jest krótka scenka po napisach.
Kurde... A ja chciałem zostać na scenkę po zapisach, ale już Panowie z obsługi się na mnie dziwnie patrzyli
i tylko na dziwnym patrzeniu się skończyło? ;-))
ludzie, trochę więcej odwagi i zaufania do innych :-)) przecież nikt Cię nie wyprosi z sali dlatego że chcesz zobaczyć CAŁY film!
Za mało w Was (bo we mnie już nie hehe) spokoju, uśmiechu, umiejętności celebrowania obejrzanego filmu?.......
Ja zawsze siedzę do końca, w ciszy wysłuchując końcowej muzyki czy piosenek, z lekkim uśmiechem spoglądając na zrywajacych się ludzi, po płaszcze, do domu, szybko, smartfony, telefony, byle szybciej, po co, dlaczego, gdzie?...................................................... ................
O, jak bardzo Cie rozumiem, mam to samo! Uwielbiam celebrować, zarowno seans filmowy, jak i spektakl teatralny. Chyba, ze cos mnie totalnie rozczarowuje, to uciekam po końcowym "gongu" w poczuciu zazenowania ;)
na mnie tez sie patrzyli, a potem wspólnie sie uhahalismy na koncowej scence ;)))
Mam nadzieję, że pójdę drugi raz, znowu wygram średni zestaw z popcornem.. Wszystko będzie tak samo, ale tym razem zostanę do końca!
Prawdopodobnie to niemożliwe ;)
Mówiąc poważnie, pierwszy obejrzany seans wywarł na mnie na początku dość mieszane uczucia... Po obejrzeniu drugiego seansu zakochałem się na zabój! Potem był trzeci, czwarty i piąty raz :-)) i ciągle mi mało! Proszę usiądź jeszcze raz w kinie, nie myśl o jedynce, nie nastawiaj się tylko na wesołą rozrywkę, delektuj się nową historią, pięknymi scenami i widokami, aktorkami i aktorami, "nowymi" mniej znanymi piosenkami ABBy... Ta część bawi i bardzo wzrusza (przynajmniej mnie)...
O Mamma Mia!