Tak, wczoraj obejrzałem film i muzyka mnie powaliła - wyprzedza o dwa lata nadchodzące lata siedemdziesiąte. Jest już w niej zapowiedż "Columbo", "Kojaka", "Brudnego Harry'ego" i innych hitów.

Szczególnie rewelacyjna jest scena, gdy policjant przychodzi aresztować oprycha i podchodzi do niego z pistoletem na 30 cm. Miodzio. Stąd i cały film.

kolejny gimbus ze swoimi szkolnymi 'mundrosciami' i ograniczoną wyobraźnią, której życie jeszcze nie poszerzyło, skarży sie na rzekomy brak realizmu w filmie fabularnym. RĘCE OPADAJĄ!

Nie brak realizmu, tylko braki w przeszkoleniu. Mnie też to uderzyło, zwłaszcza w scenie szturmu, kiedy np. snajperzy walą na oślep w okna, choć wiedzą o zakładniku w środku. Ale możliwe, że wtedy normą były właśnie takie westernowe zwyczaje i dopiero z czasem wprowadzono sensowniejsze procedury. Do scenariusza też bym się przyczepił. Nie bardzo wiadomo np., po co wprowadzono wątek syna czarnoskórego pastora albo pojawiającej się na dosłownie na parę chwil kochanki Madigana. Dziwne, bo Polonsky to niezły scenarzysta, a tu nie bardzo mu wyszła spójna opowieść.