Uroczy i pogodny film odnoszący nas do lat kiedy Whoopi Goldberg i Ted Danson znaczyli coś dla kinematografii, a mający za zadanie wskazać etyczne dylematy dotyczące tożsamości rasowej w temacie sztucznego zapłodnienia. Szkoda, że w tym wszystkim Willa Smitha jest mało. Choć wówczas nie grzeszył wielkimi zdolnościami aktorskimi, myślałem, że wątek miłosny między jego postacią, a Zorą będzie czymś oczywistym - pomyliłem się. Dobrze wyczuwalny jest fakt, że to debiut scenopisarski, i że doświadczony już reżyser najwyraźniej spotkał się z pewnym trudem z tym związanym.