Absorbujący debiut amerykańskiej reżyserki Celi Rowlson-Hall, obrazujący pielgrzymkę młodej matki i jej syna do Las Vegas. Informacja o tym, że przedstawione postacie mają przywodzić na myśl Maryję i małego Jezuska zdaje się być zbędnym frazesem. Wystarczy rzucić okiem na wybrane kadry. Zestawienie postmodernistycznych form ze świętościami w „MA” jest mniej więcej tak samo obrazoburcze jak krzyże wytatuowane na naszych ciałach. O nienawistników jednak nie trudno. Przyjemna, kinowa herezja, zwiastująca reżyserski potencjał amerykanki.
Była okazja obejrzeć w trakcie tegorocznej edycji American Film Festival we Wrocławiu. Zainteresowanych relacją oraz krótkimi recenzjami pozostałych senasów, kierują pod poniższy adres:
http://obszary.com/2015/10/29/z-dala-od-hollywood-mgliste-powidoki-american-film -festival-2015/