PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=165317}

Mój kraj

Swades: We, the People
7,9 2 094
oceny
7,9 10 1 2094
Mój kraj
powrót do forum filmu Mój kraj

Swades - film o tym, jak Shahrukh Boleściwy pochyla się nad losem ciemnego ludu i przynosi mu oświecenie/oświetlenie.

Nuuuuuuuuuuuuuuuuda .... Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się zasnąć podczas oglądania nowego filmu na DVD!

Nie ma w tym filmie żadnego ciekawego wątku. Ani miłosnego, ani społecznego, ani nawet technicznego.

Dwójka głównych bohaterów to chodzące posągi... a raczej kukły, które na dodatek kij połknęły.
Ona - wycofana, zamknięta w sobie i zołzowata (tak na wszelki wypadek).
On - typowy nudny "nerd". Szkoda potencjału, bo przecież nawet "Zemsta frajerów" udowadnia, że nerdy potrafią być fajni. ;-)
Namiętne wycieranie tablicy gąbką i wiązanie dhoti (sorry jeśli przekręciłam nazwę portek z prześcieradła) to dla mnie zdecydowanie za mało.

Wątek społeczny nie pokazał niczego nowego. Na dodatek nie uwierzyłam, że wszelki podziały mogą zostać pokonane za pomocą jednej piosenki pląsających radośnie dzieci.

No i jeszcze strona techniczna, czyli słynna już elektryfikacja.
Będzie napięcie, czy nie będzie? - Czyli kolejny pretekst by pokazać SRK w mokrych tekstyliach...
Och... u mnie napięcia nie było. Nie ta wtyczka chyba.


Podobała mi się jedynie muzyka w tym filmie, ale znałam ją już wcześniej i raczej pozostanę przy słuchaniu.
Żadnej powtórki, chyba żebym miała problemy z bezsennością.

ocenił(a) film na 8
descolada

hahaha:D uwielbiam takie komentarze;D potrafisz wyrazić to, że film Ci się nie podobał, w grzeczny i wesoły sposób;)) Ale naprawdę nie podobają Ci się te białe gatki???? no, bo jak dla mnie są super:D

użytkownik usunięty
descolada

A "Srk w mokrych tekstyliach Ci się nie podobał"? ;D Bo mi baardzo ;D

ocenił(a) film na 7
descolada

Film jest naiwny i przerysowany, ale taka jest cecha mainstreamowego kina bollywoodzkiego. "Mój kraj" miał trafić do przeciętnego widza a nie walczyć o złote palmy. To niewątpliwie atut, że w prosty sposób opowiada o takich trudnych sprawach jak podziały kastowe, bieda czy problemy z edukacją. Może historia miłosna w tym wypadku nie porywa, ale Gowariker w piękny sposób pokazuje jak połączyć tradycję z nowoczesnością, pracę nad samym sobą z pomaganiem innym, tak by być dumnym z tego skąd się pochodzi i kim się jest.

ocenił(a) film na 4
descolada

Mokre tekstylia to mocna strona tego filmu:)

ocenił(a) film na 6
descolada

Odniosłem niestety dokłądnie takie samo wrażenie. Film był naprawdę dłuuuugi i przeraźliwie nuuudny, do tego do bólu przewidywalny i naiwny i już od momentu spotkania w księgarni można bylo się wiele domyślić. Taka fabularna wydmuszka owinięta w kawałek hinduskiej tradycji, a nakreślone wątki społeczne, bez wątpienia bardzo dla tamtego społeczeństwa istotne, zostaly potraktowane z dziecięcą wręcz naiwnością. Rozumiem, że to mainstreamowe kino robione pod kompletnie inną grupę odbiorców, ale do mnie takie kino zupełnie nie przemawia i dziwię się, że w naszym kręgu kulturowym zostało ocenione tak wysoko. Miałem ten film wylączyć już po półgodzinie, ale miał w sobie jednak jakiś urok, że dotrwalem do końca.Muszę również dodać, że jest to moj pierwszy bollywoodzki film, co z pewnością tez nie jest bez znaczenia dla mojego odbioru. No i te piosenki.... Rozumiem że w tamtejszym kinie to standard, bez którego film nie może sie obyc, jednak ja skrzętnie je przewijałem. Reasumując: nie moja estetyka, nie moja planeta, chyba nawet nie moj ukłąd sloneczny.

ocenił(a) film na 10
Stefan_Zyskowski

Szkoda, że przewijałeś piosenki, bo ich teksty są zawsze związane z fabułą - nie są częścią fabuły, ale pewne sprawy/kwestie podkreślają, tłumaczą, pogłębiają. No ale to pierwszy twój film bollywoodzki.

ocenił(a) film na 6
kkutz

Nie ujmuję tym filmom "głębi", bo pewnie jakąś mają, podobnie jak ich pierwowzór, czyli filmy hollywoodzkie. Jednak ja nie potrafiłem jej odkryć, może dlatego że estetyka Europejczyka jest zgoła inna od tamtejszej. Najbardziej dociera do mnie kino z naszego kontynentu, choć widziałęm sporo dośc egzotycznych filmów, które również do mnie przemówiły. |Ale to nie przypadek Bollywoodu, bo to typowe kino komercyjne dla szerokiej widowni. Ja tego nie kupuję, podobnie jak niezdrowego, ale ładnie zapakowanego jedzenia. I masz całkowitą rację: był to mój pierwszy film bollywoodzki, ale zarazem i ostatni.

ocenił(a) film na 10
Stefan_Zyskowski

Kpisz i z Bollywoodu, którego nie znasz i z Hollywoodu, którego raczej, chcąc - nie chcąc nie możesz nie znać. Wytwórni filmów w Indiach jest sporo i nie każdy film indyjski to film bollywoodzki. Jak sobie postawisz "szlaban" to nie będziesz oglądał filmów, które wg. ciebie są be (płytkie - "głębi", bo pewnie jakąś mają") i są naśladownictwem filmów hollywoodzkich, które są również be, o czym przecież każdy doświadczony kinoman wie (ale je ogląda)). Kino w Indiach istniało dawno. Dźwiękowe co najmniej w latach 30. XX w. jeszcze gdy Indie stanowiły jedno państwo z Pakistanem i bardzo się różniło od filmów hollywoodzkich. Gratuluję deklaracji, że po obejrzeniu jednego (1!) filmu indyjskiego, nie będziesz już oglądał innych. No, kinematografia Indii po prostu się zapłacze !! "zgoła estetyczny Europejczyku".

ocenił(a) film na 6
kkutz

Nie mam pojęcia skąd ten zgryźliwy ton w Twoim komentarzu. Ja po prostu wyraziłem swoją opinię na temat nie tylko tego filmu, ale i całego kina bollywoodzkiego, które trąci mi tandetą, podobnie zresztą jak mainstreamowe kino hollywoodzkie. Te filmy są robione w celu zarobienia dużych pieniędzy i nie bez kozery używa sie tu pojęcia "przemysł filmowy". Nie sztuka lecz przemysł.
Reasumując: nie neguję kinematografii żadnego kraju, bo oglądałem już sporo naprawdę dobrego kina z całego świata. Nie twierdzę też, że za oceanem nie powstaje dobre kino. Ale lipę i tandetę wyczuwam na kilometr. Jestem zbyt obyty w temacie filmu, żeby nabierać się na kolejne słynne nazwiska aktorskie czy efekciarstwo i płytkośc scenariusza. Bo jeżeli znani aktorzy maja być głównym atutem filmu, to na takie kino zwyczajnie szkoda czasu. Jest zbyt wiele dobrego kina tak w Europie jak na świecie, żeby zajmować sobie głowę Bollywoodem. I nie oceniam tego, że nadałeś (lub raczej nadałAś) temu filmowi status arcydzieła (tak, tak, na FW 10 oznacza arcydzieło). Po prostu ludzie mają różną estetykę, a moja w żadnym stopniu nie pokrywała się z tym filmem. Dlatego raczej zostanę przy kinie głównie europejskim, bo mi do niego mentalnie jakoś najbliżej. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
Stefan_Zyskowski

Może stąd, że: 1) mam już dosyć negatywnych opinii o kinie indyjskim, wyrażanych na podstawie kilku tytułów, czy nawet jednego (! po wpisaniu Tobie chyba fakt. zbyt ostrego komentarza, opowiedziałEM o tym, o negowaniu na podstawie 1 obejrzanego filmu dorobku WIELU kinematografii indyjskich znajomej, którą szanuję za wiedzę, a ona mnie dobiła tekstem: "widziałam tylko pół jakiegoś bollywoodu, no może 40 minut i wyłączyłam - ja tego kina nie trawię" !!) albo 2) mam dosyć czytania o "musicalach" (!) bollywoodzkich, a może dlatego, że 3) pisząc to barrrdzo się śpieszyłem. Lubię filmy z Bombaju (Mumbaju) = Bollywood, ale od dobrych parę lat nie widziałem niczego dobrego (wg mnie). Według mnie, ta złota era, która pozyskała sobie w Polsce jednocześnie wielu fanów i wielu przeciwników "kiczowatych musicali" (masala movie) to lata 1997 (-95) - 2010, a mamy 2020... Widziałem tandetne filmy zerżnięte z Bondów, "Szybkich i wściekłych" itp. i szlag mnie trafiał. Jasne, że były też dobre, ale albo mi się zdaje albo "dopływ" filmów stamtąd jest zdecydowanie słabszy. W 2009 jeszcze w każdym kiosku były DVD za parę złotych, teraz nie ma w sprzedaży, w kanałach TV i jakoś ta "fala" przeminęła? Nie wiem. Istnieje w Polsce kanał TV o nazwie "Bollywood", ale nie mam do niego dostępu, a po tytułach widzę, że lecą tam głównie (tak mi się zdaje) filmy z tamtego okresu. Starsze niż 1995 rok są dla mnie hmm "nieatrakcyjne", nowsze (po 2010) różnie: jedne są tandetniejsze inne dobre, ale ich u nas mało.

ocenił(a) film na 10
Stefan_Zyskowski

c.d. Masz rację, że kierujemy się tym co nam się podoba. To, że lubię filmy z Indii, nie znaczy, ze jestem "wyznawcą"; po prostu trafiłem na sporo dobrych filmów, ale i na kilogramy cienizny, produkcji "na ilość" itp. Oglądam dużo filmów i nie jestem bałwochwalcą żadnej kinematografii. Po prostu dzieliłbym filmy na dobre i złe (ja tak oceniam). Wiele kinematografii mnie pozytywnie zaskoczyło: węgierska, skandynawska (mająca rzesze swoich "wyznawców" co mnie zrażało, do czasu, aż zobaczyłem kilka dobrych filmów i stuknąłem się w czoło), parę lat temu odkryłem koreańską i teraz po "Parasite" spodziewałem się czegoś więcej, chociaż jest dobry. Piszesz o tej bezsensownej klasyfikacji słownej przypisanej do punktacji cyfrowej. Według mnie to masakra i od paru lat oceniam tylko wg liczby pkt. Dlaczego? Jeżeli 8 pkt to film "bardzo dobry" to "9" powinna być arcydziełem/majstersztykiem, a nim nie jest. Te słowne oceny są złe, bo paraliżują wielu oceniających przed wystawieniem oceny 10 pkt, przy której jest napisane: "Arcydzieło". Dla mnie 10 pkt to po prostu film, który wg mnie/dla mnie jest godny najwyższej oceny w skali, a przecież są i takie, które oceniłbym wyżej i takie, które powinny dostać oceny w skali poniżej 1 pkt. Jest tam taka ocena przy 2 pkt "bardzo zły". Dlaczego nie "bardzo słaby"? Podsumowując: są różne gusta filmowe, filmy są dobre albo złe + "odcienie szarości" pomiędzy. Wiesz co zauważyłem ciekawego przy temacie filmów z Indii? Nikt nie pisze/nie krytykuje filmów ewidentnie złych, słabych zgodnie wg fanów i "zwykłych oglądaczy". Te filmy popadają w zapomnienie i "znikają". Rzadko też film jako całość reprezentuje równy, wysoki poziom; często nawet te, uważane za dobre są "nierówne" (tutaj brawa dla filmów kręconych przez Aamira Khana za perfekcję). W pewnym dobrym skądinąd filmie jest scena jak jeden z bohaterów widząc, że bandyci strzelają do niego z granatnika/czegoś jak pancerfaust, podskakuje i pocisk przelatuje pod nim.... Wkurzają mnie niesamowicie świetne piosenki, które niby są śpiewane przez młode, atrakcyjne aktorki, a faktycznie, wykonywane są z dubbingu przez profesjonalne wykonawczynie filmowych piosenek czasem w zaawansowanym wieku, o czym wszyscy wiedzą! [w Indiach] (filmy z Bollywood, w większości robi się, podkładając głos aktorów później w studio, co umożliwia szybsze kręcenie filmów bez zwracania uwagi na różne przypadkowe hałasy, zbędne dźwięki itp. Pozdrawiam, sorry za może zbyt ostry komentarz ("zgryźliwy") - polecam Ci filmy z aktorem i reżyserem Aamirem Khanem. W Indiach, gdzie filmy ogląda mnóstwo ludzi, także pół- i analfabetów, niektóre filmy pełnią funkcje "edukacyjne" (w pozytywnym sensie), poruszając trudne tematy i niewygodne fakty/zwyczaje z indyjskiej rzeczywistości. Niektóre z tego powodu są kręcone poza Indiami lub są bojkotowane później przez widzów - inne jednak uczą, dają właściwe przykłady: "Swades" - problem ok./ponad 100 milionów niedotykalnych w XXI wieku!! Także N.R.I. Hindus, pracujący w NASA i jednocześnie brak prądu w Indiach. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 6
kkutz

Dziękuję za sugestie co do kina indyjskiego? hinduskiego (?), być może spotkam się jeszcze z jakimś ciekawym obrazem z tamtego kraju, nie wykluczam. Ja również bardzo lubię kino i oglądam sporo filmów. Moja negatywna ocena tego akurat filmu wynika być może z faktu, że wyjątkowo razi mnie w kinie sentymentalizm i naiwność (choć znowu aż tak nisko go przeciez nie oceniłem, doceniłem dość naiwny, ale jednak przyzwoity scenariusz, wielowątkowość fabuły czy plastyczną stronę tego filmu). Dla mnie sentymentalizm jest sposobem na emocjonalne zaangażowanie widza w obraz, co uniemożliwia racjonalny i obiektywny osąd filmu. Nie cenię sobie takiego kina i nie jest to tylko przypadek tego filmu. Razi mnie wszelkie efekciarstwo, również to uczuciowe, ponieważ przykrywa braki i niedociągnięcia. Choć wiem, że jest cała masa ludzi, która filmy odbiera "brzuchem", u mnie w ten proces zaangażowane są głowa i intelekt. Jednak ostatecznie każdy obraz stanowi pewną zamkniętą całość i czasami nie sposób rozłożyć go obiektywne na części składowe, on po prostu pozostawia w widzu pewne wrazenie- pozytywne badź negatywne. Stąd też i oceny filmów potrafią być tak diametralnie różne.
Dzięki Twoim wpisom dowiedziałęm się co nieco o kinie indyjskim, które jak pisałeś również zostało dotknięte jeszcze większą komercjalizacją, bylejakością i efekciarstwem. Niestety jest to tendencja globalna. Od siebie dodam tylko, że nie miałęm żadnej opinii o kinie z Indii przed tym filmem, bo te zasłyszane i powtarzane po tysiąckroć mało mnie interesują. Podobnie nie wiedziałem, że istnieje taka moda na kino skandynawskie, a w szczególności duńskie,które ja raczej poprzez L. von Triera, T. Vintenberga i S. Bier aż po pomniejszych reżyserów, odkrywałem sam. Podobnie jest z wieloma innymi kinematografiami, jak choćby rosyjską czy fińską. Niestety tutaj też z roku na rok wkracza globalizacja, podobnie jak w kinie indyjskim. To trochę tak jak z miastami europejskimi, ba może i światowymi, które coraz bardziej tracą swój niepowtarzalny charakter i podlegają uniformizacji.
Cenię sobie tak pzrepełnione wiedzą i pasją opinie, bo aż za dużo dziś tzw. poprawności politycznej, bylejakości, przezroczystości i bezbarwności wśród ludzi. Cenię sobie, nie znaczy się się z nimi do końca zgadzam. Ale to przeciez naturalne zjawisko, bo każdy z nas jest inny. Również pozdrawiam i życzę wielu inspirujących chwil przed ekranem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones