To co najbardziej urzekło mnie w tym filmie to mistycyzm i niesamowity klimat. Keitel i Sorvino tworzą bardzo interesujący duet - właściwie kompletnie przeciwstawny, ale dzięki temu niezwykły. Zakończenie bardzo intrygujące.
tak sie "wtrancam" od niechcenia, film widzialam z 10 lat temu, potem jeszcze ze dwa razy i jest jednym z moich ulubionych filmow ever. I co wiecej, wchodze na strone, a nie ma tu watkow typu "ale durnota, o so chosi". zgadzam sie z przedmowca i dodam od siebie, tak jak ktos tu jeszcze pisal, ale w innym watku - czym jest kamien, kim sa ci ludzie - wg mnie kamien jest miloscia a miejsce dokad zabieraja keitela czyscem oczywiscie metaforycznie, ale wiem wiem, to nie jest tak do konca i to nie takie proste ;)