Choć kończy się dobrze, to jakoś tak odbiera nadzieję na lepsze jutro. Chyba dlatego, że obnaża nasze lęki i bezlitośnie pokazuje prawdopodobną przyszłość, o której boimy się nawet myśleć. Dla mnie to jeden z tych filmów upierdliwych, które uwierają jak za ciasne buty, no wiecie, nie dają spokoju, dopóki się ich nie przetrawi, a kiedy już się je przetrawi, to wciąż nie dają spokoju... I jeszcze ta muzyka, za każdym razem krojąca serce na kawałki... Naprawdę dobre kino.
ja się cholernie wzruszyłem na końcowej scenie opuszczania ostrzeliwanego budynku. Ludzie na widok i dźwięk płaczącego dziecka przestają się interesować czymkolwiek innym. Jedna postrzelona kobieta zamiast rozpaczać i krzyczeć z bólu, płacze ze szczęścia i próbuję dotknąć nóżki dziewczynki. A później kolejni żołnierze przestający do siebie strzelać porażeni widokiem, jakby czas został zatrzymany. Słychać tylko płacz dziecka i .... oczywiście "krojąca serce" muzyka - akurat to był chórek. Te 3 minuty były sercem całego filmu.