w realu przyznać się do własnych błędów w sytuacji, gdy do stracenia jest praca, kariera,
wolność. Oczywiście to bardzo chwalebne, ale u nas w zasadzie każdy
podejrzany/oskarżony "idzie w zaparte" do końca. To byłby prawdziwy cud, gdyby przed
sądem ktoś nagle (mając możliwość uniknięcia kary) przyznał się do winy.
To nie krytyka filmu. Dobrze, że powstają takie obrazy, bo skłaniają do refleksji, a może
nawet ktoś zechce wziąć przykład z głównego bohatera...
Wyobraź sobie, że przy najcięższych zbrodniach to się zdarza całkiem często. Zabójcy w afekcie potrafią nawet sami stawić się na policji gdy ochłoną. Często to sumienie, a czasem niemożność spędzenia reszty życia pod presją oczekiwania momentu, gdy prawda wyjdzie na jaw, powodują poddanie się.
Nie chodzi mi o najcięższe zbrodnie. Post napisałem inspirowany filmem. Główny bohater nie był mordercą, można nawet powiedzieć, że uratował 96 osób. W zasadzie sumienie miał czyste. Jednak potrafił przyznać się do własnych błędów i słabości.
Chwała mu za to.
Poczucie winy Whip miałby obciążając bohaterską stewardesę dla obrony siebie. Poza tym moim zdaniem zrozumiał, że kiedyś wypadek mógł wydarzyć się z powodu jego pijaństwa.