Odpowiedź reżysera Andersona na schematyczne do bólu amerykańskie komedie romantyczne. Film jest 'postrzelony' na wielu płaszczyznach - mamy 'postrzelonych' bohaterów (nie mam na myśli tylko Sandlera), 'postrzelone' sceny (dostarczenie pianina, ucieczka przed zbirami, wędrówka po labiryncie mieszkań), 'postrzeloną' ścieżke dźwiękową, 'postrzelone' kolorowe wstawki, 'postrzelony' dramatyzm. Bo to nie tylko komedia o facecie, który nie potrafi znaleźć swojej 'lewo sercowej' połowki, ale o frustracjach, zakompleksieniu i osamotnieniu w jakie możemy popaść z czyjejś winy. Film do odbierania na wielu płaszczyznach, w zależności od miejsca, czasu i aktualnego nastawienia.
P.S. Jezeli ktoś będzie miał okazje obcować z tym filmem na DVD polecam przejrzeć płytę z dodatkami, a w szczególności niewykorzystane scenki, które dodadzą komizmu i dramatyzmu, wyjaśnią lub jeszcze bardziej zamącą przedstawioną fabułę.