Hoffman zagrał, ośmielę się stwierdzić, najlepszą rolę w swojej karierze, "Rain Man" może się schować. Film czarno-biały, stylizowany na dokument, sceny z życia przeplatane ujęciami z występów Lennego Bruce'a. Trzeba obejrzeć!
Kiedyś trafiłam na niego przez przypadek w tv i zrobił na mnie na prawde duże wrażenie, świetny.
Poszłabym o krok dalej, mówiąc, że po prostu wybitny. Plus wysmakowane nawiązania do Metropolis w początkowych partiach filmu. Dziwne, że tak o nim cicho.
No cóż - od tego FW, żeby odgrzebać i wykopać takie rzeczy. 'Rain Mana' nie ma co jechać, też znakomity film, ale 'Lenny' zadziałał na mnie niewinnym świńtuszeniem. Są ludzie, którzy mogą zatańczyć nago na stole, a pomimo to nie są obleśni. Hoffman nie był.
Ja byłem w szoku jak obejrzałem ten film. Był to szok w znaczeniu pozytywnym bardzo dobry film wybitna gra Hoffmana
Rzeczywiście, film dziwnie zapomniany. Może dlatego, że przepadł w Oscarach? Ale też konkurencja była obłędna. Co do Oscarów dla Hoffmana... Moim zdaniem Geriatryczna Akademia Filmowa potrzebuje zawsze nieco czasu, by kogoś z młodych uznać za wybitnego aktora (spójrzmy na czasy współczesne i brak statuetek np. dla Pitta czy di Caprio), jednocześnie lubiąc nagradzać aktorów jednej roli. Dlatego na Oscara się trochę Dustin naczekał. Co ciekawe, dostał go za akurat stosunkowo mało wyraźną rolę w "Kramer vs Kramer". Rola w "Lennym", podobnie jak we wcześniejszym "Nocnym Kowboju" o wiele ciekawsza.
Jak to już wcześniej zostało napisane, film niestety zapomniany. Niemal całkowicie, biorąc pod uwagę, że nie wymienia się go jako wybitny ani w życiorysie Hoffmana, ani Fosse'a. A szkoda, bo kreacja Dustina była wyborna, zaś patrząc na dorobek Boba, jest to wyjątkowa pozycja. I prawdę mówiąc jest coś w tym, co autobiograficznie ujął Fosse w "All That Jazz", że banda amerykańskich kretynów nie potrafiła należycie docenić właśnie tego filmu.
Lenny to film wyjątkowy pod wieloma względami. Po części dziś już na pewno z samego powodu swej nieosiągalności i zapomnienia. Ale jeśli już się go widziało, nie sposób nie docenić wybitnej kreacji Lenny'ego-Hoffmana. Poza tym sposób narracji - reportaż - dodatkowo w ujęciu czarno białych zdjęć ewidentnie sugeruje historię z przeszłości. Niezły trik, który w tym wypadku ma też ten atut, że przypomina wcześniejszą dekadę kina.
Hoffman wybitny, ale on wtedy wymiatał.
A co do 'Rain Mana', ja wiem, że Oscar i kolejna zacna rola, ale jakby prześledzić całą jego filmografię to nie wiem, czy bym ją umieścił w ogóle w pierwszej dziesiątce, tyle on tych lepszych kreacji miał. Chociaż musiałbym RM powtórzyć dla sprawdzenia.
Ja go uwielbiam w filmie ''Papillon'' i to do tej pory moja najwyżej oceniono aktorsko rola, jednak nawet sam film uważam za arcydzieło :)
Hoffman to jeden z najwybitniejszych aktorów wszech czasów. W zasadzie od czasów "Absolwenta" grał wybitną rolę za wybitną - warto też zauwazyć, że dokonywał samych mądrych wyborów. Grał tylko u tych największych, role wartościowe, mądre, zresztą, w środowisku miał opinię aktora trudnego, który cyzeluje swą rolę, domaga się przepisywania scenariusza i repety scen, które zostały już nagrane.
W zasadzie całe te 20 lat jego kariery od Nicholsa, to filmowe petardy, dopiero 'Ishtar' był pomyłką. Później miał jeszcze dobrą passę przez dekadę. A później się już zepsuło (ale to dlatego, że zepsuło się też amerykańskie kino). Grał dużo, ale mało kiedy był już wielki. Nie te czasy, nie ten materiał, nie kino tego kalibru. Ale lata 68-88 to dwie dekady jego geniuszu!
100% racji za to też go szanuje że praktycznie od początku swojej kariery, wybierał mądrze i miał odwagę stawiać swoje warunki.
Tak jak też zauważyłeś później już z wyborem filmów bywało już różnie chociaż jeszcze zdarzyły się produkcje w latach 90-tych warte obejrzenia, również też nie ma co się oszukiwać że obecne filmy/seriale to już nie właśnie kaliber lat 60-70 a nawet i 80-tych.
W latach 90 wciąż był wielki. Nawet swego czasu mocno krytykowany 'Hook' - przecież on tam ogrywa jeden z najlepszych komediowych performance'ów jakie w życiu widziałem w kinie. To pokazuje, jaki potencjał miał w sobie.
Nie tyle nie kaliber, co cień dawnej świetności. Kino amerykańskie 60-70, (osobiście wolę lata 90 w kinie USA niż 80, które miały swych znakomitych przedstawicieli, ale brnęły w coraz większe limbo B-klasy) już po zniknięciu kodeksu Haysa to absolutne wyżyny kinematografii.
Zresztą jak dziś popatrzyć na zagraniczne rankingi (ten filmwebowy z oczywistych względów pomijam) to większość to kino z lat 70 i 90. To był naprawdę cudowny czas dla amerykańskiego kina. I przecież mówimy o zwykłych filmach dla mas (nie jakimś kinie kameralnym Cassavetesa) - one rządziły wtedy w BO, a dziś są uznawane za arcydzieła. Czy dzisiejsi przedstawiciele mainstreamowego kina amerykańskiego, rozbijający BO, będą uważani za 50 lat za arcydzieła kina? To pytanie retoryczne :)
Co do jego roli w filmie ''Hook'' to pełna zgoda idealnie pokazał że sprawdzi się że i w roli komediowej, z latach 90-tych dodałbym jeszcze film ''Uśpieni''.
Co do lat 90 fakt nadal jest sporo produkcji które nadal uznawane za klasyki i są to właśnie dość popularne produkcje, chociaż szczerze w gatunkach które przeważnie oglądam czyli sf-fantasy i w latach 80-tych produkcji z tego gatunku uznawanych za klasyki jest sporo, obecnie takich produkcji pratycznie brak bo BO rozbija przeciętne albo wręcz słabe blockbustery ):
No fakt, lata 80 stały filmami fantasy - tymi naprawdę znakomitymi. Do lat 90 z kolei powrócił ten dawny brud, syf i przemoc. Taki 'Heat' to przecież chyba najwybitniejszy przedstawiciel tamtej epoki, który lufami karabinów celował w najlepsze czasy lat 70.
No dobra, dość offtopów. Hoffman wielkim aktorem jest i wuj.
Trzymaj się!
Absolutnie się zgadzamy :) - Jak dobrze spotkać osobę na Filmwebie z którą można jeszcze, prowadzić kulturalną rozmowę :)
Również się trzymaj się i do następnego spotkania :)
Dużo filmów amerykańskich z lat 90-tych jest dość przereklamowanych. Chociażby taki Heat właśnie ( nudnawa sensacja dla wielbicieli tego typu macho-bzdetów ) ale jeszcze bardziej np. Forrest Gump czy Braveheart. To nie są poważne filmy tylko takie bajki. Jednak lata 50, 60, 70 czy nawet 80 to były tytuły wybitniejsze. Spielberg swoje najlepsze filmy robił na samym początku kariery, nie w latach 90-tych.
Scott także jak miał pasję i gromadę talentów wokół siebie to na samym początku zrobił arcydzieła i już nigdy potem. A np. taki Hitchcock musiał się długo wyrabiać by dopiero w Hollywood najlepsze rzeczy nakręcić za jesieni życia.
wszystkie jego role z tamtych czasów są takie własnie, wybitne! Nocny kowboj jak dla mnie the best! myślałam, że podsumował się w Tootsie, ale nie, w Rain manie tylko potwierdził, że jest najlepszym aktorem na świecie! jedyny aktor charakterystyczny, który potrafił zagrać przystojniaka (Absolwent), kobietę, wszystko!
wiem, że pisze spóźniony ale sam jestem pełny zachwytu nad rolą w nocnym kowboju, nie wiem czy kiedykolwiek filmowa postać wydała mi się tak autentyczna, on był Ratso. Co do hoffmana mam wrażenie, że jest trochę pomijany, bo pozostałe role w absolwencie, rainmanie, tootsie, papillon, mały wieki człowiek i długo jeszcze wymieniać są genialne.