"Watchers" wciąż pozostaje najlepszym, moim zdaniem, filmem od tego reżysera, a był to film przeciętny...

"Legion" od początku nastawia nas na to, że będzie sporo akcji i że pod tym względem przynajmniej nie zawiedzie. Niestety, dłużej niż przez pierwszą godzinę właściwie nic się nie dzieje. Nasi bohaterzy krzątają się po opuszczonej fabryce, w której nie ma właściwie nikogo poza nimi. A mimo to sami potrafią narobić tyle hałasu jakby stali przed plutonem egzekucyjnym. Serio. Bohaterzy kłócą się nawzajem, przeszukują kolejne pomieszczenia, poszukują wroga, wracają i tak w kółko. Tak upływa znaczna, przegadana część tego filmu. Akcja jest, ale... tak naprawdę nic się nie dzieje.

Gdyby nie zakończenie filmu nie można by nazwać nawet horrorem. Dlatego jak na horror, to jest to bardzo lekki film. Sama fabuła jest mówiąc delikatnie - od czapy. Pościg widza za odgadnięciem mordercy robi się w końcówce już śmieszny, finalnie morderca i jego wygląd to śmiech na sali. W ogóle nic tu się nie klei. Kto mógłby uwierzyć w tak bezsensowną historyjkę? Dodatkowo scenariusz wieje nudą. Ataki "potwora" przewijające się co kilkanaście minut tylko i wyłącznie irytują, bo nie pokazują jakichkolwiek efektów gore czy też choćby tego co się z ofiarą stało. Tak poucinane sceny rażą w oczy chyba każdego fana horroru.

Poza tym mamy tu kiepskie postaci, które nie zostały porywająco odegrane oraz nijaką muzykę. Ba, tutaj nawet sam tytuł jest raczej bezsensowny.

Moja ocena: 3/10.