Kochane Słoneczka,
wczoraj coś ględziłam o ogladaniu filmów, bo warto. będę to powtarzać jak mantrę
dziś na angielskim zaproponowałam sobie tę krótkometrażówkę. Moi Drodzy, jestem zszokowana.
na początku myślałam, ze mocnym plusem są muzyka i zdjęcia, ale fabuła jest przewidywalna.
na twarzy malował mi się blogi uśmiech, gdy bohater, który w niemożliwy wrecz sposób uniknął śmierci, wącha sobie kwiatki i śmieje się do listków. wiecie, anielska muzyczka, sielanka, rozpływanie się i wolność. superancko. to dużo bardziej kochany i uroczy obraz wolności niż ten serwowany Nam przez Najlepszy-Film-Według-Strony-Filmweb. rozumiecie, miło oglądać takiego wesołego Pana, który lubi kwiatki. tez lubię
potem mamy jakiś smutek i problemy z wolnością. ten Pan namiętnie i pożądliwie z niej czerpie. szybko się nasyca, agresywnie wrecz
widzimy bramy, które same się otwierają i znów muzyczka przepełniona boskością. wiemy o co chodzi?
ale końcówki sensu stricto nie spodziewałam się.
warto było