Często ogjądając jakiś film , gdy ten dobiegnie końca myślisz; "jak to się mogło skończyć w takim momencie''. La La Land daje ci jeszcze 15 minut opowieści , która zadowoli każdy gust.
A kiedy był ten moment dla ciebie, w którym "mogłby" się skonczyć ale jeszcze trwał? :D Mnie końcówka nie zdowoliła, moim zdaniem dziwne było że tak zupełnie urwali kontakt...
Nie mogli mieć wszystkiego. Mają karierę, nie mają miłości. Co do urwania kontaktu... Cóż, za spełnianie marzeń trzeba zapłacić.
No dobrze, piszesz, że nie mogli mieć wszystkiego.... ale Mia wraca po 5 latach z dzieckiem (jakoś dwuletnim), mężem... czyli znalazła na to czas i chęci. Chyba, że jest to smutna prawda o Hollywood...
Takie słodko-gorzkie to zakończenie. Ona niby ma wszystko, ale podświadomie wie, że coś też straciła. Niemniej, oboje zrealizowali swoje marzenia.
Ta koncowka filmu, czyli to alternatywne zakonczenie ewidentnie pokazuje, ze Mia zrealizowalany swoje marzenia, ale Sebastian juz nie i odwrotnie. Gdyby byli razem, któreś z nich byloby niespelnione.
Moim zdaniem oboje - zarówno Mia jak i Sebastian - tak naprawdę w pełni, w 100% swoich marzeń nie zrealizowali.. Owszem, Mia została uznaną aktorką, a Sebastian otworzył własny i niezależny klub jazzowy. Jednak po drodze umknęło im prawdopodobnie największe z marzeń.. Marzenie o wzajemnej miłości. Uczucie, które było marzeniem każdego z osobna, jednak zdecydowanie za późno to sobie uświadomili. Finałowa sekwencja jest właśnie taką m.in. wyidealizowaną wersją ich nieiszczonego marzenia o wspólnym życiu. Jedne marzenia udało się spełnić, inne niestety nie. Tak samo jak w prawdziwym życiu - nie można mieć wszystkiego.
Mieli inne marzenia i dążenia. Takie jest życie. Zakończenie jest świetne bo happy end zaleciałby tandetą.
Tu się zgodzę. A jednocześnie oboje byli egoistami i tak naprawdę potwierdzili, że nie było między nimi żadnaj miłości, ponieważ kariera i spełnianie marzeń było ich jedyną miłością.
Jeśli kogoś miałbym winić za zabicie tej miłości to nas. Tak, nas czyli całą resztę ludzkości. Pamiętasz ten telefon matki Mii? Gdy można się domyślić gdy czyni jej wyrzuty? Sebastian wziął to sobie do serca i zaczął grać w zespole co zabiło ich miłość. Kochajmy więc marzycieli.
Według mnie historia została w tym filmie na tyle źle poprowadzona, że ja tej miłości w ogóle nie widziałam. Jej nie było od początku, nie było czego zabijać.
Mi się rzuciło w oczy jak ona pojechała do rodziców, a potem nagle z dupy wyznała mu miłość, bo jej się kariera zaczęła układać. To Gosling chciał dla niej zrezygnować z marzeń, ale wyszło jeszcze gorzej.
Tez tak to odebralalm. Alternatywne zakończenie, to wersja gdzie miłość wygrywa. Nie mozna miec wszystkiego...
Zakończenie jest o tyle dobre bo prawdziwe, że jak to w życiu bywa (choć to smutne) że mężczyzna pozostał wierny swym uczuciom a kobieta go zdradziła. Skoro film jest o marzycielach mogliśmy pozostać w sferze marzeń i nacieszyć się happy endem, no ale niestety twórca filmu chciał nam zrobić na koniec przykrość.