Po raz pierwszy widziałem "Ghosthouse" Lenziego w styczniu 2010 roku, powtórna projekcja z
DVD.
"Ghosthouse" Lenzi nakręcił w jesiennym Bostonie. Zresztą Umberto pod koniec lat 80-tych
zrealizował kilka horrorów - "La Casa 3" powstał za sugestią Aristide Massacessi (Joe D'Amato) i
miał być odpowiedzią na dwie pierwsze części "Martwego zła" Sama Raimiego. Z "The Evil
Dead" "Ghosthouse" nie ma jednak nic wspólnego - bliżej nadnaturalnemu ghost story
Lenziego do "The Superstition" (1982) Jamesa Robertsona.
Aktorstwo, scenariusz, soundtrack, fabuła są absurdalne, ale film ogląda się bez znudzenia.
Jest kilka atmosferycznych momentów i sporo niezłego gore (zwłaszcza podwójne morderstwo
na początku filmu - siekiera w głowę i podcinanie nożem gardła). Co my tutaj jeszcze mamy?
Obracająca się głowa w pralce, demoniczna mała dziewczynka w bieli, złowieszcza lalka
klauna, latające wypchane zwierzaki, Donald O'Brien jako maniak, znikający doberman,
zombies, etc. Nie ma czasu na nudę. Fajny odmóżdżacz - w sam raz dla wielbicieli Italohorroru.
Powtarzana do porzygania kołysanka rządzi. 7/10.
Wieczorem przypominam sobie sequel z Lindą Blair i Davidem Hasselhofem.