jesem ciekaw; fakt: film zostal obejzany, konkluzja: osobiscie nie urzekl mnie. Piosenka podczas kuszenia sierżanta Howie'go jest genialna, kawal dobrej muzyki, zreszta jak przez wiekszosc filmu. zakonczenie niespotykane w wiekszosci obecnych filmow. ale poza tym cieniutko. Christopher Lee mnie zaskakuje, skad sie on wzial w tym filmie (tak samo jak Ennio Morricone w "Upiorze w operze" z 1998r). a do tego scena pochodu, coz mogli sie jeszcze na niebiesko pomalowac i uchodzili by za smurfy. Jest to moje osobiste odczucie, zapewne spotkam sie z ostra krytyka i zostane wyzwany od matola, ale tak to jest. jezeli ktos bedzie miec cierpliwosc, niech mi wyjasci w czym ten film jest taki wyjatkowy, ze zasluzyl sobie na miano kultowego. oczywiscie nie neguje wszystkich, ktorzy sa filmem zachwyceni, normalna rzecz - gust - kazdy jest przecie inny.
Po pierwsze:
spełniam twoje oczekiwania - jesteś matołem.
Po drugie:
film jest kultowy ze względu na tytuł.
Po trzecie:
nie widziałem tego filmu.
TO GNIOT. Niestety dobrym aktorom również zdarzają się takie "KWIATKI". Nie horror bo nie straszny, nie thriller bo zero napięcia, nie dramat bo tak głupi, że aż żenujący. Np. Sposób w jaki główny bohater prowadzi swoje śledztwo... Jeszcze nie widziałam w żadnym filmie tak beznadziejnie bezmyślnego gliniarza.
Szkoda czasu, słów i nerwów.