Zmiany w scenariuszu, nielogiczności fabularne i magiczna zmieniarka głosu (oraz grzywka Gale XD) sprawiły, że Krzyk 3 był dla mnie najgorszym filmem w tej fajnej serii meta slasherów.
Po latach dochodzę do wniosku, że to całkiem przyjemny film. Cholernie campowy, ze świetną muzyką (chyba najlepszą w Krzykach) i w ciekawym miejscu - Hollywood. Dodaje coś od siebie do historii Sydney i chyba przez pryzmat tych wszystkich pozytywów trzeba na niego patrzeć, a wybaczać niedociągnięcia.