Troszeczke przypomniał mi "Kruka" z Belą Lugosim. Są pewne podobieństwa.
Mi osobiście "Crawlspace" przypadł do gustu i film oglądałem z niemałym zaciekawieniem. Wszystko to za sprawą genialnej wręcz kreacji Kinskiego. Jego postać to materiał na najokrutniejszego, najgorszego i najpaskudniejszego psychopatę w historii.
Tak by sie mogło wydawać. Jednakże postać naszego doktora Guntera wywołałą u mnie bardziej sprzeczne uczucia. Jest psychopatą, bardzo ciekawym, jednak poznajemy jego ludzkie oblicze, wiemy w pewnym stopniu co mu chodzi po głowie. Pozostaje jednak interesujący i stanowi centralny punkt fabuły.
Film wciaga, choć nie jest typowym horrorem. Typowo horrorowych scen jest kilka.. raptem trzy, z czego najlepsza była pierwsza scena filmu.
Jedni poczują klimat, inni się wynudzą. Ja osobiście oczekiwałem rzezi, jaka to czasem panuje w b-klasowych horrorach. Ale zaprezentowane podejście również do mnie przemówiło.