gdyby nie społeczne i interesujące tło filmu, byłoby LICHUTKO! ciekawie pokazano chaos wojenny panujący na kontynencie afrykańskim, biedę, ból i cierpienie...na tym tle plasuje się typowo amerykańskie kino jednego bohatera, którym niestety był Leo Di Caprio...obraz słaby, nie wnoszący nic istotnego w historii kina...eh, europa, europa...
ale ten film powstał wlanie żeby pokazać nam te tragedie. Twoja krytyka jest nie logiczna. Nie mozna oddzielac tla fabularnego od reszty filmu i za to go krytykowac. To tak jakbys mial ciastko z kremem, ale zjadl tylko krem i powiedzialbys ze jest niedobre. Film oceniamy za calosc a nie za to ze nie lubimy aktora, albo sceptycznie podchodzi do tego ze jest produkcji amerykanskiej bo z gory zakladamy ze jest to kino płytkie i nudne.
I nie zgadzam sie z Toba ze jest to kino jednego bohatera.
Byłam dzisiaj na tym filmie i muszę przyznać, że nie jestem zachwycona. Jdynym plusem filmu było "tło" społeczno-polityczne panujące w Sri Lance. Film pod względem estetycznym wypadł świetnie. Dobre zdjęcia i całkiem niezła gra aktorska Leonarda (choć nie należy wedłóg mnie do czołówki aktorskiej). Dużym minusem filmu jest wolno rozwijająca się akcja filmu. Dużo niepotrzebnych scen, który spowalniały akcję. Co w efekcie prowadziło do nudy. Jednak na obronę filmu dodam, że film na swój sposób oryginalny i skłaniający do myślenia nie tylko o czubku własnego nosa. Podnosi to prestiż i ogólne wrażenie tego filmu.
Sri Lance???
Toż to lepsze niż San Escobar! :-D
Rzecz się dzieje w Sierra Leone, a Sri Lanka jest na zupełnie innym kontynencie :-D