Trailer był świetny, początek filmu też zapowiadał się smakowicie. Lubię niemieckie produkcje ze względu na ten ich specyficzny styl prowadzenia dialogów. Ma to swój wdzięk i urok. Kłopoty zaczęły się tak gdzieś od połowy projekcji, kiedy to akcja zaczęła się rozmywać. Przez moment po odwiedzinach kolegi z boiska myślałem, że historia pójdzie w miłosny trójkąt. Był to jednak tylko nic nie znaczący epizodzik trwający nie wiem jakieś 10 min. Końcówka dramatyczna i moim zdaniem na siłę udziwniona. Rozumiem, że Aron był postacią rozdartą między własną seksualnością, próbami jej akceptacji oraz presją środowiska, ale żeby przychodzić do domu Szabolca, ogłaszać mu, że to koniec, następnie się z nim kochać tylko po to, żeby w miłosnym akcie wsadzić mu nóż w brzuch? Nie... tego nie grają nawet w horrorach klasy C. To mi się bardzo nie spodobało, tym bardziej, że Aron nie był postacią psychopatyczną, ani w jakikolwiek sposób zmuszoną do takiego kroku... Ostatnio panuje jakaś plaga na dziwne zakończenia w filmach branżowych, gdzie historia albo w ogóle nie jest wyjaśniona, albo rozegrana w surrealistyczny sposób jak to miało miejsce w Krainie Burz.

Mam również problem z identyfikacją dla jakiego widza ten film jest przeznaczony i dlaczego Niemcy tworzą ciągle filmy LGBT osadzone na fundamencie walki z homofobią, która w filmach ukazana jest jako wszechogarniająca wszystkich i wszystko? Takie filmy kręcą niemieccy reżyserzy w kraju ponoć bardzo przyjaznym homo, z emancypacją LGBT na o wiele wyższym poziomie niż w Polsce. Takie filmy bardziej pasują mi pod klimat rosyjski, ewentualnie polski, ale niemiecki? No nic, może jeszcze kilka tego typu filmów obejrzę i jakoś rozwikłam te zagadkę ;)