Reżyser kompletnie nie poradził sobie ze scenami akcji. Mamy multum postaci - bandę Franka, włoską [?] mafię, Azjatów, policjantów, polityków. Każda liczy po kilka postaci. Mamy bandziorów strzelających w stronę kamery bronią rozbłyskującą w kształcie żółtych iksów. Mamy rannych/zabitych wijących się po ścianach [scena w melinie]. Wszystko w psu na budę potrzebnym spowolnieniu Mamy też policjantów łamiących, ot tak wszelkie prawa, którym do tej pory hołdowali [ta część najmocniej przypomina 'New Jack City'].
Abel Ferrera dobrym reżyserem jest, co pokazał tutaj w kilku scenach, jak i w "Złym poruczniku'. Niestety próbował pokazać zbyt wiele w zbyt krótkim czasie.
Na marginesie muszę dodać, że niesamowicie zawiodłem się Snipesem i Caruso [powinni wymienić się rolami]. I pochwalić Fishburne'a i Walkena za świetne rolę.
Mam dokładnie takie same odczucia, dobry film, przerywany koszmarnymi, nieudolnymi, śmiesznymi wręcz scenami akcji. To samo pogoń samochodowa - prawie jak parodia z Hot Shots...
ty z pewnością brałeś udział w niejednej strzelaninie i pościgu, oświeć nas wielki OG, jak to powinno wyglądać, prosimy...
Jak mi wskażecie gdzie wspominam o strzelaninie i pościgu to wam baron666 odpowiem.
Za R.L Burnside'a w avatarze, jak dobrze widzę, duży plus, za pisanie głupot o moim ulubionym filmie, kop w dupę...:-)
Pamiętajmy, że film powstał w latach 90, dlatego wiadomo, że efekty specjalne nie będą dorównywać tym z dzisiejszych produkcji. Ja zawsze podchodzę z dużym dystansem do starszych filmów. Król Nowego Jorku urzeka klimatem, jak ktoś lubi kino o podobnej tematyce, myślę że może się spodobać.
A co do zamiany Caruso ze Snipesem, myślę że masz rację. Zapamiętałem tego drugiego jako charyzmatyczną postać, dla tego faktycznie jakoś nie bardzo pasowała mu przypisana rola.
Mam podobne odczucia... Nie daję tak niskiej oceny bo pierwsze 2/3 filmu ogląda się naprawdę dobrze. Jednak poźniej fabuła i akcja jest tak bez sensu, że aż cały film uważam za stratę czasu. Gliniarze napadający sobie na gangsterow, gangster wycinający w pień połowę wydziału zabojstw... no i zakończenie prowadzące donikąd. Podobnie jak z filmem Pogrzeb, Ferrara zmarnował cały potencjał i schrzanił zakończenie. Rownież uważam go za niezłego reżysera, bardzo lubię filmy Zły Porucznik i Miasto Strachu, ale widzę też u niego dwie solidne wpadki.