Dlatego nie będę oglądał tej części Kosmicznego Meczu, bo występuje w nim człowiek o wątpliwej moralności. Jak można atakować policjanta, który ocalił komuś życie i mówić mu, że "będzie następny"? Sprzeciwia się ratowaniu cywilów i strzelaniu do czarnych przestępców, którzy chcą zabić innych tylko dlatego, że są czarni. Rozumiem, że jak będzie nowa strzelanina w USA i napastnikiem będzie czarny to ten będzie atakował tych, którzy go zastrzelą. Michael Jordan takiego patologicznego podejścia nie wykazywał nigdy i nie wykazuje dziś. Pozostanę przy filmie z dzieciństwa, a ten oleję nie z powodu króleczej samicy, a z powodu tego, kto gra główną rolę. Już wolałbym drugą część z Michaelem Jordanem lub zupełnie innym koszykarzem, ale uważającym, że nie ma ludzi lepszych i gorszych.