Nie odniosę się do dialogów i animacji na poziomie podstawowym. Bardziej zastanawia mnie ogólny obraz. Dlaczego wszystko co wartościowe (i jakim prawem?) należy utopić w rynsztoku obecnej popkultury? To "dzieło" nawet obok "Kopciuszka" nie stało. Naturalnie, jak przystało na prawdziwą produkcję z USA, nie obyło się bez pierdzących gryzoni i tym podobnych. Bracia Grimm i pozostali pewnie kilka razy zdążyli już się w grobie przekręcić.