Pierwsza połowa filmu ujdzie, druga, gdzie zaczyna się ten bunt, który trochę nie wy chodzi, jest znacznie gorsza. Główna bohaterka staje się antypatyczna i widz nie ma ochoty jej kibicować. Całość opiera się na tezie, że matka bohaterki, była Miss, nie akceptuje wyglądu i tuszy swojej córki, a tymczasem w całym filmie nie znalazłam ani jednej sceny, w której ta matka miałaby z tym jakiś problem, wręcz przeciwnie, dumnie przedstawia swoją córkę innym byłym miss. Już gorzej swoją córkętraktowała Gabrielle z "Gotowe na Wszystko". Komedii w tym filmie nie ma w ogóle. Moim zdaniem jest to bardzo smutny film, ponieważ główna bohaterka bierze udział w konkursie piękności, aby pokazać, że gruby też da rady, a potem okazuje się... że wcale nie daje rady. Nie ma ani urody, ani uroku, ani żadnego talentu i tylko psioczy, jak ktokolwiek z takiego konkursu może czerpać radość. Jest zdołowana, zagubiona i w imię buntu ośmiesza się do tego stopnia, że jej depresja rośnie, a przyjaźń z koleżanką wisi na włosku. Wytrzymałam do końca tylko dla Jennifer Aniston.
Zgadzam się, pierwsza połowa filmu bardzo sympatyczna, potem robi się nudno a bohaterka denerwująca. I rzeczywiście - matka bohaterki nad wyraz wyrozumiała, nawet ma rację w wielu momentach.
Matka jest okej. Zdecydowanie jest pozytywną postacią, może trochę płytka, nie ma dobrego kontaktu z córką, ale ją kocha i na codzień ciężko pracuje (te mundurki opiekunki...) . Tu chodzi o
przemianę Willow.