PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1266}

Kiedy Harry poznał Sally

When Harry Met Sally...
7,3 47 298
ocen
7,3 10 1 47298
7,6 27
ocen krytyków
Kiedy Harry poznał Sally
powrót do forum filmu Kiedy Harry poznał Sally

Cóż, pewnie to co mam do powiedzenia/napisania nie spodoba się większości osób wypowiadających się na temat tego filmu, ale nie będę owijał w bawełnę - dla mnie jest on ledwo średni. Dlaczego? Może dlatego, że mam w pamięci "You've Got Mail"? Sądzę, że temat przyjaźni damsko-męskiej/męsko-damskiej, nieco spłycony w tym filmie, nie jest dobrym pomysłem na zbudowanie wartkiej akcji, która ma się rozwijać aż do szczęśliwego finału. Tak naprawdę, to wszystko nt. owej przyjaźni zostało powiedziane na początku filmu, a potem scenariusz/akcja traci impet. Oczywiście w filmie nie ma czasu na opowiadanie w nieskończoność, ale być może skrócenie akcji do okresu roku czy dwóch dałoby więcej możliwości scenarzystce na szaleństwa dialogów, a reżyserowi na dopieszczenie poszczególnych scen. Mam wrażenie, że film jest zrobiony troszkę po łebkach, że właśnie nie do końca skupiono się na detalach. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z filmem, którego zakończenie jest znane od samego początku. Co to oznacza? Tylko tyle, że taki film nie może zwalniać czy krążyć wokół jednego tematu bez zastosowania tony błyskotliwych dialogów czy gwałtownych zwrotów akcji. Coś mi mówi, że gdyby film zrobiła sama Nora Ephorn, to byłby on genialny. Chciałbym też zobaczyć jak wyreżyserowałby go Woody Allen. Co jeszcze? Billy Crystal nie jest (dla mnie rzecz jasna) przekonywujący... Miałem wrażenie, że on sam nie czuje się w tej roli dobrze. A Meg Ryan? Taaak, jeszcze trochę jej brakuje do formy z "You've Got Mail" czy "Sleepless in Seattle". Tak na marginesie - oba filmy wyszły spod ręki N. Ephorn i w obu grał duet: Ryan i Hanks.

ygrek

Pamiętaj tylko, że bum na komedie romantyczne w 1989 roku dopiero sie zaczynał i porównywanie tego filmu do "You've got Mail" jest nieporozumieniem. Twórcy tego drugiego filmu musieli już kombinować jak odświeżyć gatunek, bo w tym czasie takich komedyjek było na kopy. Tymczasem Harry i Sally powstało bez obciążeń. Myślę, że gdyby robiono go 10 lat później, reżyser zacząłby bardziej komplikować fabułę, a głównego bohatera zagrałby jakiś przystojny amant, żeby kobitki mogły powstrzymywać oddech. A tymczasem film jest tym czym jest: zabawną opowieścią o tym czy może istnieć przyjaźń pomiędzy kobietą i mężczyzną. Żadnych ozdobników i przeszkadzajek. Może właśnie dlatego tak go lubię - bo jest prosty.

Czy Meg Ryan w "Bezsenności w Seattle" miała formę? A mi wydawało się, że gra drugie skrzypce pod Hanksa :)

ocenił(a) film na 4
Jorjan

Dlaczego porównywanie tego filmu z jakąkolwiek inną komedią romantyczną czy w ogóle komedią jest "nieporozumieniem"? To że powstały w różnych epokach kina nie oznacza przecież (przynajmniej dla mnie), że można je porwnać wyłącznie z filmami z tego okresu. To tak jakbym nie mógł porównać komedii braci Marx np. z filmami typu Naked Gun. Dlaczego nie powinienem tego robić?

Mam wrażenie, że patrzymy na sprawę z dwóch różnych punktów widzenia - ja napisałem wyłącznie o swoich odczuciach (co się podoba, co się nie podoba) spisanych przy okazji kolejnego oglądania tego filmu, a Ty - jak sądzę - traktujesz temat jak badacz czy krytyk gatunku. Cóż, z pozostałymi tezami trudno się nie zgodzić.

"Czy Meg Ryan w "Bezsenności w Seattle" miała formę? A mi wydawało się, że gra drugie skrzypce pod Hanksa :)". Widzisz, to wszystko jest kwestią obserwacji, sympatii, gustu czy nawet płci. Każdy widzi to swoimi oczami - ja także. Być może Hanks rzeczywiście był najlepszy w tym filmie, ale to przecież nie znaczy, że Ryan nie mogła być w formie, prawda?

Pozdrawiam Cię! Do zobaczenia na szlaku!
jarek

ocenił(a) film na 9
ygrek

Moim zdaniem właśnie "Masz wiadomość" był przesłodzony i uromantyczniony na potęgę. Billy Crystal...? Jest po prostu zabójczy w swej kreacji. Meg Ryan? Bez zarzutu (a scena orgazmu to już historia kina).

ocenił(a) film na 4
hauser

Cóż, wszystko jest wyłącznie kwestią gustu.

ocenił(a) film na 9
ygrek

No, gust to podstawa... Ale przecież od czegoś zależy, coś go ukształtowało...
A co z wiedzą, intuicją, wrażliwością...?

ocenił(a) film na 4
hauser

Sam zamieściłeś odpowiedź i uzasadnienie - gust to podstawa! I z całą pewnością kształtują go przeżycia, upodobania, intuicja, wrażliwość, a nawet wiedza.

Jarek

ygrek

Jak zauważyli moi przedmówcy trudno film będący w awangardzie gatunku posądzać o nietrzymanie obecnego standardu.

Nie rozumiem także na czym polega zaobserwowany przez Ciebie motyw przyjaźni damsko-męskiej w filmie "Masz wiadomość". O ile pamiętam bohaterowie tego filmu przez większość czasu jedynie ze sobą korespondują, do tego bez świadomości tego faktu z jednej ze stron, a spotykają się sporadycznie. Trudno nazwać przyjaźnią. W omawianym filmie zaś przez większość jego czasu bohaterowie rozmawiają ze sobą, spotykają się i są swoimi powiernikami. Oczywiście jest to jedynie zaznaczone, gdyż w innym wypadku film byłby przegadany i tę kwestię załatwiono po mistrzowsku.

Pamiętajmy że ten film jest wyjątkowo krótki jak na komedię romantyczną. Dzięki temu uniknięto wielu niepotrzebnych żartów na siłę, co jest słabością większości innych pozycji. Propozycja by czas akcji skondensować zupełnie zniszczyłoby jego konstrukcję, bo jest to film o dojrzewaniu do życiowych decyzji. W krótszym okresie nie dało by się tego zawrzeć, a już z pewnością nie byłoby to wiarygodne.

Stwierdzenie że wszystko zostało powiedziane na początku mogłoby świadczyć o tym, że oglądaliśmy różne filmy. Zwróć uwagę, że teorie przedstawione podczas pierwszego spotkania tytułowych bohaterów, już podczas drugiego zostają zmienione. Co więcej, dalsze losy i czyny bohaterów znacznie odbiegają od obydwu teorii. Film absolutnie nie jest przez to ustawiony.

Na koniec dodam, że scenarzystka filmu zdawała się nie podzielać Twojego zdania w kwestii oczywistości zakończenia, gdyż owo (szczęśliwe) zakończenie zostało dopisane już podczas realizacji.

Nie kombinowałbym ze zmianą żadnej z czwórki osób odpowiedzialnych za jego końcowy kształt. Według mnie mimo niedociągnięć to właśnie dzięki scenarzystce, reżyserowi i głównym aktorom (cała czwórka ingerowała w scenariusz jeszcze w trakcie realizacji) ten film, mimo niemal dwudziestu lat od powstania nadal ogląda się z przyjemnością. To taki szczęśliwy zbieg okoliczności. Każde inne rozwiązanie mogłoby bezpowrotnie zniszczyć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones