Mimo samych dobrych chęci i entuzjazmu przed pójściem do kina- w kinie rozczarowanie, scenariusz banalny, historia przedstawiona jak w stu innych filmach o niepokornym na zakręcie spotykającym inspirującego mentora, to wszystko okraszone scenami z pompatycznym światłem, dosłownością, nie ufająca odbiorcy w zakresie jego inteligencji :)
O ile postać ks. Kaczkowskiego jest bliska mojemu sercu, to film raczej odradzam ;)
przecież ktoś konkretnie wyjaśnił i obnażył słabości tego kiczowatego wyciskacza łez, a ty uważasz, że to jest "bezsensowne"? to jedna z tak naprawdę niewielu SENSOWNYCH opinii o tym filmie. może masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem?
Mam podobne przemyślenia ale wg mnie to kwestia rozwiązań w samym filmie. Powiniem być krótszy i bardziej spójny.
Rozczarowujący? Napisała osoba, która oceniła Batmana na 9 aKill Billa na 10. Także ten...
Rozumiem, ze postanowiłeś wejść w mój profil i wybrac dwa filmy „akcji”, które wysoko oceniłam, żeby coś udowodnić? Zamiast wybrac równie wysoko ocenione, które nie pasowały do Twojej proby dogryzienia mi, bo inaczej oceniliśmy jakiś film. Wow :) Mam nadzieje, ze widzisz ironię sytuacji w kontekście tego jakie zachowanie starał się promować ks Kaczkowski:)
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wysokiej oceny dla Kill Billa nie trzeba się wstydzić, gdyż to film - ikona, świetnie zagrany, po mistrzowsku wyreżyserowany, gdzie każdy kadr jest majstersztykiem, a wszystko to doprawione jest genialną muzyką. Za to wycenienie Johnny'ego na 10, świadczy o marnym pojęciu o kinie oceniającego. O ile sama historia Kaczkowskiego ma spory potencjał, o tyle pobieżny scenariusz, niedbałe budowanie postaci, naiwne sceny, niczym z telenoweli, sprawiają, iż film nie zasługuje na lepsze oceny, niż średnie.
Mnie też film nie porwał. Oczywiście, postać księdza Kaczkowskiego, jego empatia i postawa wobec drugiego człowieka, sama w sobie jest wspaniała, tak jak gra Ogrodnika, ale wydaje mi się, że można było ukazać tę historię w sposób bardziej spójny. Czegoś mi w tej realizacji zabrakło, ale rozumiem, że innym, chociażby ze względu na temat, mogło się to podobać. Ale dużą przyjemność sprawiło mi obejrzenie dawno niewidzianej Pani Marii Pakulnis, której zresztą w pierwszej chwili nie poznałam :)
Popieram, już bardziej przekonywująca była rola Wahlberga jako nawróconego księdza w "Father Stu" niż karykaturalnego Ogrodnika grającego Kaczkowskiego.
Jestem w szoku masy pozytywnych opinii. Ale rozumiem je. Ludzie w większości lubią banalne historie, oszczędne środki (żeby nie powiedzieć tandentne). Film jest ładny ! Ale marnuje potencjał świetnej roli. Twoja opinia jest techniczna, nie można się z nią nie zgodzić, co nie zmienia faktu ze film może się komuś podobać. Odmóżdżające papki kona akcji tez są potrzebne. Tak jak banalne melodramaty . Dostaliśmy proste filmidło, pozbawione jakiejkolwiek pomysłu i ambicji. To się może ludziom podobać.
Mnie również ten film rozczarował. Ma tyle pozytywnych opinii, że naprawdę spodziewałam się czegoś głębszego, dającego do myślenia.
Przesiąknięty pozytywnymi opiniami, wręcz zachwytami nad tym filmem skusiłem się na seans. Ani mnie on nie wstrząsnął, ani nie wzruszył, ani nie poruszył. Od początku do końca przewidywalny, nic się w nim nadzwyczajnego nie dzieje. Zwyczajny film biograficzny z co najwyżej fajnie dobraną muzyką i w miarę fajną grą aktorsko i to wszystko. Przez cały film milczałem w towarzystwie siostry, po zakończeniu jednym głosem wypowiedzieliśmy słowa, że nas ten film "wymęczył". Nie rozumiem kompletnie zachwytów nad ta produkcją.