Wizja świata niedalekiej przyszłości w Johnnym Mnemonicu przedstawiona jest chaotycznie i niespójnie. Film niby posiada wszystkie atrybuty podgatunku określanego mianem cyberpunk jak choćby wszechobecność wielkich korporacji, ostro zarysywujące się kontrasty w społeczeństwach, dostęp do wszczepianych podskórnie implantów, obecność grup anarchistycznych sprzeciwiających się postępowi technicznemu i tak dalej. Szkoda, że większość tych wątków nie została w filmie dostatecznie rozwiniętaczna. Widocznie reżyser postawił na wartką akcję i sensacyjność, zaniedbując lepsze dopracowanie przedstawianej wizji. Wadą filmu (moim zdaniem) jest raczej niezamierzona kiczowatość, tak charakterystyczna dla filmów o dekadę starszych. Przejawia się ona min w roli granej przez Dolpha Lundgrena, charakteryzacji opozycjonistów i scenografii. Nie tak dawno oglądałem "Ucieczkę z Nowego Jorku" t ten film faktycznie przypadł mi do gustu. Niby podobnie kiczowaty co Johnny Mnemonic jednak za sprawą charyzmatycznej postaci Snake Plisskena granej przez Kurta Rusella w moim odzuciu dużo zyskuje.