Film naprawdę dobry, zdecydowanie za późno na niego trafiłem. Zastanawiam się nad oceną. Nie patrzyłem na efekty, które może rzeczywiście były błahe, grę aktorów (ich wpadki) czy też jak ktoś napisał "kiczowaty scenariusz"... ja tego nie oglądałem, JA TAM BYŁEM :o i dlatego mnie oczarował. Lynn Collins w tym wydaniu perfekcyjna - Księżniczka Marsa. Oddam wszystko kobiecie, która będzie patrzyła tak na mnie, jak Ona na Johna ^^
PS miało być ksw, był Carter ;d jakoś nie żałuję.
PPS może książka?!