skrzyżowany z Gwiezdnymi wojnami, w którym przez większość czasu nie ma nawet śladu dowcipu. Taki nie pies ni wydra. Nie dziwię się, że poległ, jeśli idzie o widownię. Poważnie brać tego nie sposób, a śmiać się nie bardzo jest z czego.
film zarobil prawie 300mln dolarow, wiec czy mozna to nazwac porazka jesli idzie o widownie?
a to ze budzet mial kosmiczny to juz inna sprawa
Liczy się zysk z produkcji, a nie wpływy za bilety. Dla filmu niszowego 3 miliony może być wielkim sukcesem. Dla filmu obliczonego na masową widownię 300 milionów może być klęską.
Ten film nie przyciągnął takiej widowni, jakiej się spodziewano - więc klęska.
Film nie przyciągnoł ludzi bo to już kolejny raz jak Disney robi strasznie kiepska promocje filmu podobnie było ostatnio z tomorrowland gdzie o filmie nic nie słyszałem i zobaczyłem raptem pare dziwnych spotów reklamowych. J C arcydziełem nie był ale też bardzo nie raził przyjemnie sie go ogladało. Jeżeli chodzi o budżet to rzeczywiście był z kosmosu wiem że 70% filmu to efetky specjalne ale i tak troche przegieli. Szkoda wystarczyło trochę wiecej reklamyi mogło być duzo lepiej a ta kto mamy kolejna klęskę Disneya.
Zysk + koszty marketingu. Wg mnie za porażkę finansową są odpowiedzialni specjaliści od efektów specjalnych np: postacie wykreowane z Avatara są piękne a w Johnny'e Carter'ze już nie.
??? To kwestia projektu, pomysłu i wstępnych koncept-artów, a wiec wizji jak przedstawić Marsjan, a że wybrano inną niż w Avatarze estetykę -choć też są sześcionogi - może komuś Tarkowie nie podpadną. Jakość oprawy jest wspaniała - najwyższa klasa.
Dla mnie ten film po prostu przynudzał. Tak na prawdę najbardziej podobał mi się zwiastun, a jeśli chodzi o film to tak od połowy nachodziły mnie myśli czy by się nie przekręcić na drugi bok i zasnąć. No nie polecam.
Conan był dobry, tu mamy podobną historię. Od zera do bohatera. Powtarzalność losów ludzkich i natura rzeczy. Każdy się kiedyś urodził, każdy miał kłopoty w dzieciństwie, i w młodości, itp. A później sukcesy i tak dalej.
Księżniczka Marsa (ang. A Princess of Mars) – pierwsza część cyklu science fantasy o przygodach Johna Cartera na Marsie. Powieść napisał Edgar Rice Burroughs, a po raz pierwszy została wydana w 1912. Najpierw była ta powieść, a później to właśnie na wzorze jej zrobiono Avatara i Gwiezdne wojny zapraszam do info internet.Pozdrawiam.
"to właśnie na wzorze jej zrobiono Avatara i Gwiezdne wojny"
Jak można pisać takie nonsensy?
"inspiracja dla fantastyki" rozumiesz? Poczytaj o Edgar Rice Burroughs to na wzorze jego utworów zaczerpnięto do wyżej wymienionych filmów.
"Burroughs, jak już sobie powiedzieliśmy, był jednym z pionierów fantastyki, jednak niezbyt duża świadomość tego faktu wśród odbiorczyń i odbiorców popkultury zaowocowała śmiesznym zjawiskiem, które mogliśmy obserwować po premierze filmu John Carter oraz towarzyszącemu mu wzrostowi zainteresowania literackim pierwowzorem. Otóż filmowi i książce zarzucano... wtórność. Znaleźć można było nawet recenzje filmu, w których Bardzo Poważni Autorzy wytykali twórcom Cartera zapożyczenia z filmów takich jak Avatar, Gwiezdne wojny czy Flash Gordon. Otóż, drodzy Państwo, było dokładnie odwrotnie – to twórcy tych filmów pełnymi garściami czerpali z dorobku autora Księżniczki Marsa, a sam John Carter był pierwszym tego typu bohaterem."
http://www.kawerna.pl/aktualnosci/ksiazki/item/7022-e-r-burroughs-pionier-fantas tyki.html
Różnica między nami polega na tym, że ja czytałem "Księżniczkę Marsa", a Ty tylko powtarzasz po kimś, kto pisze nieprawdę (albo retorycznie przesadza)
Jeśli uważasz inaczej, to wylicz, co konkretnie "garściami" czerpali z "Księżniczki Marsa" twórcy Avatara albo Gwiezdnych wojen. Potrafisz?