Przykro ogląda się filmy, które mają tak olbrzymi potencjał, a nie jest on nawet w połowie wykorzystany. Pomysł na przeniesienie na ekran przygód Johna Cartera był świetny. To niemal gotowy scenariusz na film. Jest tam niemal wszystko: dramatyzm, przygoda, ciekawe postaci, no i mnóstwo możliwości dla specjalistów od efektów. Trzeba jednak pamiętać, że książka jest sprzed 100 lat i należy niektóre rzeczy dostosować do dzisiejszego poziomu wiedzy. O ile np Podróż do wnętrza Ziemi Verne'a, pomimo wielu przeinaczeń naukowych nie zestarzała się aż tak bardzo, to książki o Johnie Carterze już tak. Nawet przedszkolak wyczuje, że rzeczy które się dzieją na Marsie nie są normalne i zgodne z fizyką;). Ale nie to jest najważniejszym błędem twórców, ale sam scenariusz. Chcieli ulepszyć coś co jest dobre i logika gdzieś w tym wszystkim zniknęła. Postaci w przeciwieństwie do tego co było w książce są bardzo jednowymiarowe. Dzieje się tak dlatego, bo twórcy kosztem dramatycznych scen postawili na akcję. Widocznie chcieli stworzyć Indianę Jonesa w kosmosie. Zabrakło jednak błyskotliwego humoru, zwrotów akcji i głównego bohatera, który swoją charyzmą ciągnąłby ten film. Jednak musze być uczciwy i powiedzieć, że do reszty rzeczy nie mogę się zbytnio przyczepiać. Wszystko jest niezłe. Od gry aktorskiej, muzyki, po efekty specjalne. Niestety tylko niezłe. Mógł to być hołd dla Jona Cartera- wyszła jego parodia. Zwykły odmudżający film przygodowy, jakich rocznie robi się kilkanaście. Film, który nie jest ani bardzo zły, ani dobry. Po prostu nijaki.