Podobał mi się bardziej niż powinien. Nijak się ma do legendarnego Avatara, ale nadal wypada
bardzo dobrze!
Polecam wszystkim, chociażby dla zakończenia.
Legendarnego avatara? Człowieku ogarnij sie, ten film nie jest choćby ciut legendarny. Wyszedł, obejrzeli, zapomnieli i tyle na jego temat. Jedyne co było dobre, to efekty. Ale wystarczy sobie Pacific rim zapuscic i masz prawie to samo, moze troche bardziej pod Godzille.
Jakby zapomnieli to na stronce Avatara na filmwebie nie pojawiały by się ciągle nowe posty. Głupi argument, ale jest.
To nie świadczy o tym, że avatar jest legendarny. Mogę powiedzieć to samo "Głupi argument, ale jest."
Nie ma to jak się kłócić o dwa różne filmy, Avatar jest historią napisaną współcześnie a Carter - wiadomo 100 lat historii.
Lubię bardzo obydwa filmy ale Carter (może dlatego że to opowieść która wymagała trochę więcej od twórców - adaptatorów) jest filmem bardziej "dla duszy".
Niezmiennie lubię oba i chętnie do nich wracam.... ale nie w jednym czasie.
A co do legendy - no cóż Avatar będzie legendą ale jeszcze nie teraz, natomiast Carter... był nią jeszcze zanim powstał ;)
Pięknie to podsumowałeś. W Avatarze jedyna rzecz jaka mi zapadła w pamięć to piękne efekty specjalne. A Carter to ponadczasowe arcydzieło.
Ponadczasowe arcydzieło? hahaha, daruj sobie te żarty, polecam zacząć oglądać filmy, a nie tylko bajki. Film był wręcz żenujący, chociaż z drugiej strony gdybym miał 12 lat to mógłby mi się spodobać.